Axl może nie jest najlepszym frontmanem, ale mi się zawsze podobało to, że potrafił rozruszać publikę, głównie lataniem po scenie i spiewaniem. Przecież nie tylko w Knockin'.. dawał ludziom pośpiewać, w Welcome To The Jungle - mogli przynajmniej pokrzyczeć z reszta piosenki GN'R są na tyle charyzmatyczne same w sobie, że Axl nie musi publiczności zmuszać do spiewania
a ja lubie jeszcze Iana Gilliana - za te jego wydzieranie się
Masz racje! Ponadto Axl nie musi wkladac wiele wysiłku w rozruszanie publiczniości, bo jest tak charyzmatyczny, że ludzie świetnie sie bawia...to widać na każdym koncercie!
Ponadto nie znam drugiego takiego artysty, który potrafiłby w taki sposób nawiązywać kontak z żeńską częścia widowni
.
A zupełnie serio odnośnie zadufania w sobie i tego bilchtru, jakim otaczał sie zawsze Axl. Uważam, że miał do tego prawo, bo był jedną z nielicznych gwiazd na ówczesnym rynku muzycznym, które wyróżnialy się o tych wszystkich cukierkowych kapel...Poza tym ta cecha charekteru Axla jest jakimś nieodłącznym elementem jego wizerunku scenicznego! Ten gość jest bardzo "skomplikowaną i złożoną mentalnie istotą" i chyba to, jesli chodzi o image, przykuwa uwagę odbiorców...