Koncert byl super. Dla mnie osobiscie koncert o 10 lat za pozno miał miejsce, bo w 2oo3 miałem najwieksza faze na Bon Jovi'ego, ale i tak fajnie. Od albumu Crush mam tak, że z każdej nowej jego płyty podoba mi się co trzecia piosenka, a z tych nowszych to już może jedna na album. Liczyłem żeby grał same Greatest Hitsy, a koncert był na szczescie długi, i mozna smialo powiedziec, że "co druga" piosenka była w moim secie marzen.
Kupilismy sobie najtańsze bilety, za 99 zł, z racji ilosci koncertów na jakie jeździmy (przynajmniej w przeliczeniu na zarobki i inne wydatki). Akustyka była masakryczna, ale po pół godzinie jakos sie uszy dostosowały i mozna było sluchać. Ale fakt faktem, tanie bilety to tanie bilety - siedzielismy, chodz chciało sie skakać i tańczyć, ale nie było gdzie i jak, w efekcie jedyny koncert chyba w życiu z którego wyszedłem czysty, pachnący i bez dzwonienia w uszach.
Publika zroznicowana. Spodziewalem sie samych gówniar, ktore beda sie macać na koncercie, ale publika bardziej jak na elegancki koncert. Taka warszawka, a nie koncert rockowy. Na około nas każdy żarł zapiekanki, frytki, długie włosy to chyba tylko ja miałem. Przed i po koncercie transport miejski był darmowy, co mi sie nigdy nie zdarzyło, a Ci ludzie i tak narzekali.
Najbardziej sie bawiono, z mojej perspektywy, przy It's My Life, Prayer oraz Because We Can, gdzie każdy machał rękami w prawo i lewo, sektory, trybuny, dwa małżeństwa dziadków naprzeciwko, i 10 letni (na oko) lamus, którego rodzice wzieli na koncert bo nie mieli z kim zostawić, a który pod koniec koncertu sie sam dobrze bawił.
Fakt faktem, że jeśli chodzi o wage i zadbanie to niestety Axl moze miec kompleksy, ale uważam, ze takie porównanie powinno zostać zaniechane, bo bardzo mnie drażni jak bardzo ogromna ilosc osob, glównie młodych gówniar, podnieca sie muzykami tylko (albo glownie) z powodu ich wyglądu. Niestety, tak jest. Z muzytki to by im starczył jeden album, jak na wiejskim weselu,żeby kazdy Bon Jovi czy Axl nagrał w karierze jeden a lbum z tymi samymi szlagierami weselnymi (w rockowym wydaniu), i byscie tylko zmieniali plakaty - dziś wzdycham do rudego, jutro do blondyna, dziś do ostrego i nie ogolonego, jutro do gładkiego, itd.
Nie doscignionym wzorem jest Steven Tyler, ktory dopiero rok temu troche utył, a tak to mimo bycia grubo po 60tce dawał multum koncertów, był chudy, konczył koncerty bez koszulki, bedac starszym do Axla i BJ robil takie jaja na scenie :
itd, itp. No, ale to nie jest Axla styl widocznie. 4 rok non stop na trasie, a tylko tyje lol. No, ale nie wazne juz to.
Koncert był super,napewno bede wspominał.