Wiesz co Cravenciak, nigdy nie słuchałam przesadnie Michaela, a tym bardziej fanatycznie. Nigdy też nie wiedziałam, że używał półplaybacku, co jednak ma sens, biorąc pod uwagę jego występy taneczne. Być może trafiłam jak kulą w płot, ale uważam, że wokalista powinien przede wszystkim śpiewać. To, że coś nagrał nie oznacza, że będzie potrafił to wyśpiewać na żywo, bo jak już napisałam - wszystko można wyczyścić, zmodyfikować. (A no i broń Boże, nie odmawiam talentu MJ, to stwierdzenie raczej ogólne).
Zresztą teraz masa głównie popowych artystów stawia raczej na taniec podczas koncertu niż śpiewa, co dla mnie jakoś kłóci się z pojęcie wokalisty i autentycznością występu.
Niemniej jednak nie ma co porównywać Biebera i Jacksona, z właśnie tej prostej przyczyny, że Jackson przyczynił się do muzycznej rewolucji.
I będę monotonna, ale dla mnie Pink jest obecnie takim dobrym popem. "Try" ma świetny tekst, dobry teledysk i składa się w naprawdę przejmującą piosenkę. Zresztą "Just give me a reason" słucha się z równą przyjemnością.
możemy pomóc ludziom z talentem
Tak jest, ułatwiajmy karierę ludziom z talentem, a nie maszynkom do robienia pieniędzy i nędznej muzyki
inaczej nikt by nie przyszedł posłuchać tego co leci w radiu tylko że za 200zł
No widzisz, teraz wszystko musi być "wow". Kiedyś Beatlesi nie mieli fajerwerków, półnagich tancerek ani błyszczących strojów (mówię o początkach, taki np. 62 rok), a mimo wszystko pisk dziewczyn był niesamowity.
Jeśli ja kocham jakiegoś artystę i marzę o zobaczeniu go na żywo, może dla mnie wyjść na scenę z samą gitarą, nie oczekuję spektakularnego show. Jestem tam dla tej muzyki i dlatego, że urzekło mnie to, co usłyszałam, a nie to, co muszę widzieć na koncercie i co tam jest niejednokrotnie na siłę wpychane, żeby odciągnąć uwagę od mankamentów.
Mówi się, że muzyka broni się sama i dla mnie to ma sens. Wszystko inne jest tylko dodatkiem, który nie powinien przesłaniać prawdziwego talentu.
Ciężko dogonić to co było skoro w sumie wszystko zostało już wymyślone, co pokazują dzisiejsze "topowe" piosenki, czyli łysol w okularach uzywający starych melodii wymieszanych z kiepskim dyskotekowym bitem i jeszcze gorszym rapem - ludzie to kupują, ale to pójście na łatwizne.
Pijesz do Pitbulla i muszę przyznać Ci rację. Wykorzystanie w taki sposób "Take on me" jest świętokradztwem
I nawet moja ukochana Krysia nie jest w stanie przekonać mnie do tego utworu. Zresztą jak widzę "Pitbull" to stwierdzam, że "ee nie, podziękuję"
(sorry Wagon
)
Piosenki nie przesłuchałam. Jestem tchórzem. Boję się, że spodobałaby mi się jakaś nuta Biebera. A tego drzemiący we mnie, stary rock n' rollowiec chyba by nie przeżył
Błagam, powiedz, że teraz ironizujesz/żartujesz
Ale co? Coś nie tak z tym "starym rock n' rollowcem"?