Alice Cooper kojarzy mi się z opowieściami moich rodziców, którzy w latach 70tych byli przerażeni tym sympatycznym "potworem", który faktycznie robił straszne rzeczy ze zwierzętami na scenie...Oczywiście wszyscy go lubimy, bo ma fajne piosenki (calej twórczości nie znam) !
Wkurza mnie, że taki "zlepek kompleksów" jak Manson teraz próbuje ekscentrycznie zachowywać się na scenie i łamać tabu, chociaż te wszystkie "sztuczki" to już historia...
Alice był swego rodzju prekursorem!
Zapamiętajcie to sobie! No i oczywiście Black Sabath !
Co do Coopera to ma fajne kawałki, zaś to co mi się u niego najbardziej podoba to głos - jest jakiś taki klimatyczny... natomiast ogólnie co do muzyki, to widać że był prekursorem wielu kapel, bo powiedzmy sobie szczerze strasznie to było kiczowate, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu
. Ale w sumie taki Ozzy też miał utwory zalatujące kiczem a i tak mi się podobają... pewnie po prostu słuchając nachodzi człowieka jakaś nostalgia, albo coś, bo to zupełnie inna muzyka niż dzisiejsza (nie wypowiadam się na temat ostatniej płyty, bo jej nie słyszałem).
A co do Mansona - zlepek kompleksów? A bo ja wiem - raczej sprytny koleś, który potrafił się sprzedać. Nota bene Marylin Manson to jeden z moich ulubionych zespołów (a sam MM jeden z ulubionych artystów). Stawiam go daleko za Gunsami (którzy są moim ulubionym), czy nawet za Simple Minds (zupełnie inny styl muzy), ale i tak dla mnie to czołówka - ma dużo kaszaniastych utwórów, ale niektóre są genialne - jak This Is The New Shit (niesamowity power), The Nobodies, The Dope Show, czy np. moim zdaniem super cover Personal Jesus. Wszystko rzecz gustu. Ja tam Mansona i jego kiczowaty styl lubię. A muzykę mają naprawdę fajną... a że to takie hard-rockowo-metolowe Ich Troje... no cóż
.