Kolejny żużlowy teatr pod nazwą Grand Prix za nami. I znowu pełno ciekawych rozstrzygnięć. Przede wszystkim młodzież dochodzi do głosu. Tai Woffinden mistrzem świata. Przed sezonem nikt na niego nie stawiał, a on przez cały rok imponował wysoką formą, jak na mistrza przystało. Trzymałem za niego kciuki bo raz, że żużel w Wielkiej Brytanii od kilku dobrych lat ma się nijak, a przecież Brytyjczycy byli niegdyś potęgą. A dwa, że "Tajski" w Polsce reprezentuje barwy Sparty Wrocław. Wielka radość, bo znowu medal dla Polski zdobył Jarek Hampel. Naprawdę kapitalny sezon w wykonaniu "Małego" i w lidze, i w drużynówce, i indywidualnie. Kolejny powiew świeżości to trzecie miejsce Iversena. No i to co zrobił "Miedziak". Kolejny raz "dzika karta" wygrywa rundę Grand Prix, ale pierwszy raz polska "dzika karta". Mazurek Dąbrowskiego więc po Gollobie i Hampelu zagrał w końcu dla kolejnego biało-czerwonego.
(https://scontent-a-mad.xx.fbcdn.net/hphotos-ash3/600840_536891986396777_279854339_n.jpg)