Ja od kiedy pamiętam miałam bardzo dużo luzu – może dlatego, że podobno zaczęłam buntować się w wieku 5 lat i tak mi już zostało, a moi rodzice dość szybko zrozumieli, że bunt jest tylko wtedy, kiedy są do niego podstawy

Wiedzieli, że jeśli tylko będą próbowali ograniczać moją wolność, będę buntowała się chociażby dla zasady (na złość mamie uszy odmrożę

), dlatego nakreślili tylko ogólne ramy, pozwalając mi na samodzielne ustanawianie norm i reguł (oczywiście, z zachowaniem zdrowego rozsądku). Bardzo doceniałam ich zaufanie, dlatego starałam się go nie zawieść, a jednocześnie nauczyłam się brania całkowitej odpowiedzialności za swoje życie. Wiedziałam, że mogę liczyć na rodziców (kiedy coś nawywijałam, nie mogłam zasnąć dopóki nie powiedziałam o tym mojej mamie

) i że zawsze staną po mojej stronie, ale nie będą mnie chronili przed skutkami moich poczynań i że będę musiała ponieść ich wszelkie negatywne konsekwencje. Nie powiem, kilka razy zdarzyło mi się narozrabiać, ale w większości moje problemy wynikały z niewyparzonego języka i właśnie potrzeby buntu - w liceum z tego powodu przez jakiś czas groziło mi przeniesienie do innej szkoły (na szczęście skończyło się „tylko” naganną oceną z zachowania na świadectwie) – na szczęście umiałam wyciągać z tego nauczki na przyszłość.
Swojemu dziecku staram się wpajać przede wszystkim tolerancję („żyj i daj żyć innym”), odpowiedzialność i to, że może mi ufać i na mnie liczyć. Ponieważ trafił mi się jeszcze bardziej asertywny i zbuntowany egzemplarz, niż ja, wiem, że też będzie potrzebował dużo luzu i zaufania z mojej strony. Na razie to ja ustalam, o której godzinie chodzi spać, ile czasu wolno mu spędzić przed TV, pilnuję pór posiłków i porządku w jego pokoju, itp., ale z czasem będę musiała coraz więcej decyzji pozostawić jemu, starając się tylko dyskretnie to kontrolować i jak najrzadziej wtrącać, wierząc, że nie nadużyje mojego zaufania
Jako matka nie mam na szczęście chorych ambicji - absolutnym i jedynym priorytetem jest dla mnie szczęście mojego syna. A to czy w przyszłości będzie miał kolczyki albo tatuaże, czy będzie dziwnie się ubierał, miał kolorowe włosy, kim będzie i czym będzie się zajmował (o ile nie będzie tym krzywdził siebie albo innych) jest kompletnie bez znaczenia
