Zgadzam sie z Emilą w 100%. Przywołam taka jedna sytuacje z mego życia: w drugiej gimnazjum (a zaznaczam, że chodziłam do szkoły katolickiej, prowadzonej przez ojców Salezjanów, a jakże.) kobieta od BHP powiedziała na jakimś zastępstwie, że nie wrzuca pieniędzy do puszek WOŚP'u, bo Owsiak to złodziej i krętacz, który nie odprowadza podatku od zbiórki. Odezwałam się, bo juz tak mam, że jak ktoś próbuje mi wciskać ciemnotę to się odezwę. I tak od słowa do słowa zeszło nam na Woodstock. Że jej znajomi tam mieszkają i widza tych wszystkich pijanych, naćpanych, pociętych satanistów. Powiedziałam, że nie musze jechac pół Polski żeby leżeć pijana w rowie. I prawda, idioci są wszędzie, ale nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. Że to impreza, której hasłem jest "miłość, przyjaźń, muzyka". I chociaż wypadki się mogą zdarzać, to jakoś codziennie przecież też dochodzi do tragedii. Ale jesli doszłoby do czegos na PW, to stado hien zrobiłoby wszystko, żeby tylko pogrążyć Jurka. I chociaż na pierwszy PW pojechałam dopiero rok później, to zdania nie zmieniam. Ludzie tam jadą z różnych powodów: dla zabawy, żeby się nagrzać, naćpać. Ale większość jedzie sie tam wyluzowac i dobrze bawić, a później wracają do domów i wskakuja w korporacyjne uniformy. Każdy też ma swój rozum i odpowiada za siebie. (Pewnie, że proponowano mi różne rzeczy) Trzeba uważać tak samo jak na przejściu dla pieszych itd. Mimo wszystko zawsze czułam się tam bardzo bezpiecznie. Bo cokolwiek by Ci się nie stało, większość ludzi wokół Ciebie Ci pomoże i nie zostawi w potrzebie. Zawszę będę bronić tego festiwalu. Zawsze. Chciałabym pojechać tam z mamą (bo bardzo chce) i będę tam zabierać swoje dzieci. Amen.