Dla mnie obie decyzje i ta JP2 i ta BXVI to akty odwagi. Trzeba mieć odwagę, żeby walczyć do końca, trzeba mieć odwagę, żeby ustąpić w odpowiednim momencie.
Ja też pamiętam ostatnie dni Jana Pawła, nawet bardzo dobrze, ale nie uważam, że było coś niewłaściwego w tym, że nie ustąpił tylko trwał na stanowisku do końca. Myślę, że w tamtym czasie Kościół potrzebował takiego aktu wiary i posłuszeństwa wobec Boga.
Ale minęło 8 lat i wszystko się zmieniło, Kościół zapewne w jakimś stopniu też. Być może Benedykt czuł, że nie da rady dłużej nie tylko przez wzgląd na zdrowie, ale właśnie przez wzgląd na zmiany. Może uznał, że ich nie podźwignie, może stwierdził, że do tego potrzeba kogoś jeszcze mądrzejszego niż on. Tak czy inaczej uważam, że trzeba mieć odwagę, żeby potrafić podjąc taką decyzję, zmierzyć się z nią i z ogłoszeniem jej całemu światu. I faktycznie należą mu się podziękowania za pontyfikat, bo robił co mógł, a przecież nie jego wina, że był następcą wielkiego papieża i nie mógł uniknąć porównań. I należy mu się nasze wstawiennictwo w modlitwie.
Co do wieku - żeby zostać papieżem powinno się chyba posiąść jakąś mądrość i doświadczenie. Dwudziestolatek nie będzie lepszym papieżem od siedemdziesięciolatka, mimo że jego pontyfikat trwałby pięćdziesiąt lat. Jest na to po prostu za młody i za płochy.
Czytam ten wątek i nasuwa mi się pytanie: czy jest tu ktoś, kto zna Boga jako Miłosiernego Ojca, a Kościół uważa za wspólnotę, która pod wpływem Ducha Świętego idzie naprzód po drodze ustawicznego nawrócenia?
Jestem