Uwierz mi, że te "mohery" jak ich nazywasz mają dużo więcej rozumu i oleju w głowie niż duża cześć społeczeństwa, która opiera swoją wiedzę o świecie na podstawie przekazu tvn i wyborczej.
Raczej wątpię, gdyby tak było Rydzyk nie byłby milionerem, w końcu żyje z ich emerytur tak samo jak i cały Kościół żerujący na głupocie i ciemnocie.
A mi się wydaje, że każdy jest podatny na manipulację zwłaszcza ludzie młodzi, którzy jeszcze nie wiele wiedzą o życiu.
Oczywiście jeżeli sędziemu będzie zależało, zeby uniewinnić Myrdala to i tak zostanie uniewinniony... np. przyjmie argumentację, że była to "impreza zamknięta biletowa" .... być może i była to impreza zamknięta, ale ja zawsze imprezę zamkniętą rozumiałem jako imprezę dla wybranych, no i w zasadzie także biletową, bo na takie imprezy to raczej nie wpuszcza się bez okazania biletu, tyle, że ten bilet nie każdy będzie w stanie zdobyć, bo nie są to bilety przeznaczone do ogólnej sprzedaży jak np. na koncert Behemiątka. Być może się mylę bo w zasadzie nie znam defincji imprezy zamkniętej mówię tylko jak rozumiem taką imprezę, ale jeżeli koncert Behemota był rzeczywiście imprezą zamkniętą, to czy w tej sytuacji koncert Stonsów na Służewcu tez był imprezą zamkniętą?
Raczej każda impreza biletowa jest imprezą zamkniętą dla określonego odbiorcy. Kto normalny zapłaci często niemałe pieniądze za bilet na koncert w którym są obrażane jego uczucia religijne? Każdy kto się zespołem interesuje (a kupując bilet na koncert raczej tak jest, bo promocje te koncerty zwykle mają marną), wie czego się może spodziewać, więc dla mnie to jest po prostu śmieszne
Raczej nie bardzo, bo różnica między koncertem Behemotha a imprezą zamkniętą jest taka, że na koncert Behemotha może pójść w zasadzie każdy kto ma ukończone 16 lat i kupi bilet (oczywiście przymusu nie ma) bilety są ogólnie dostępne za oferowaną cenę. Cena za bilet jest traktowana jako oferta w myśl przepisów Kodeksu Cywilnego (oferta wiąże oferenta). Natomiast na imprezę zamkniętą mogą wejść np. tylko członkowie jakiejś organizacji. Idąc twoim tokiem myślenia należałoby uznać, że hot-dog jest tylko towarem zamkniętym tylko dla określonych osób no bo niby każdy może go kupić, ale jednak po co mieliby go kupować ludzie, którzy go nie lubią.
No faktycznie muzycy zespołów AC/DC, Aerosmith jak i ich fani z całą pewnością w tej sytuacji czują się prześladowani ....podobnie jak Myrdal, który po rękach powinien całować Nowaka za to, że go tak wypromował
Tutaj źle mnie zrozumiałeś, chodziło mi o fanów zespołów których koncerty zostały odwołane przez Nowaka
Faktycznie wcześniej nie doczytałem, ale czy możesz podać konkretne przykłady?
Czy Polska jest wolnym krajem to już jest kwestia dyskusyjna. Na pewno sam fakt, że nie ma przymusu chodzenia na koncerty nie czyni Polski wolnym krajem, w Korei Północnej też nie ma przymusu chodzenia na koncerty
Akurat porównanie Korei do Polski jest trochę z dupy, bo to są zupełnie inne państwa, my nie jesteśmy zamknięci na świat, a rządy są demokratyczne, chodziło mi o całokształt, a nie o to że samo nieprzymusowe chodzenie na koncerty robi z Polski wolny kraj.. Czytanie ze zrozumieniem się kłania
Po pierwsze napisałaś, że "nie ma przymusu chodzenia na koncerty bo w końcu Polska jest wolnym krajem" czyli ja to zrozumiałem w ten sposób, że to że nie ma przymusu chodzenia na koncerty wynika z tego, że Polska jest wolnym krajem, ale nawet jeśli uznamy, że to rzeczywiście chodziło Ci o całokształt, to wyjaśnij mi jak się ma to do meritum? Po drugie ja akurat nie porównywałem ustrojów politycznych w Korei Pn. i w Polsce tylko chodziło mi o to, żeby pokazać jakiś przykład, że sam fakt że w danym kraju nie przymusza się kogos do chodzenia na koncerty nie czyni tego kraju wolnym i wydaje mi się, że lepszego przykładu nie mogłem podać (tak wiem źle zrozumiałem bo ty mówiłaś bardziej ogólnie....
). Poza tym jak już jesteśmy przy tym to chciałbym nadmienić, że sam fakt, że w Polsce jest więcej wolności niż np. w Koreii (bo faktycznie jest) nie czyni jeszcze tego kraju wolnym i nadal jest to kwestia dyskusyjna i nie wiem co ma do rzeczy to, że są rządy demokratyczne, już pomijam mój bardzo negatywny stosunek do demokracji, ale wydaje się, ze za dyktatury Pinocheta w Chile było więcej wolności niż w Polsce za demokartycznie wybranych rządów Tuska