Szczerze mówiąc to dość już mam jednej i drugiej strony. Jedni zagorzali obrońcy wolności i kij wie jeszcze czego, drudzy nieprzejednani strażnicy wiary. Polacy są tak zawzięci, że w najmniejszym gównianym problemie nie moga dojść do porozumienia.
Krzyże, nie krzyże, komu to potrzebne? W szkole, gdzie dzieciaki klną, zakładają kosze na łeb nauczyciela? W urzędzie, gdzie pleni się kumoterstwo i kurupcja? W sejmie? Rzeczywiście godne miejsca by powiesić symbol śmierci i zmartwychwstania Jezusa. O co tyle krzyku?
W V czy VI wieku w Rzymie, gdy chrześcijanie zdobyli nieznaczną większość w senacie kazali usunąć przepiękną rzeźbę jakiejś rzymskiej bogini, bo im w czymś przeszkadzała. Ciekawe nie?