bizkit: Było wokół mnie wielu ludzi,którzy głośno zapewniali o swojej przyjaźni.Dziś ich nie ma.Są inni,którym jestem wdzięczny. Ale nie byłoby ich gdybym dalej dał się "głaskać" i utwierdzać w przekonaniu jaki jestem nieszcżęśliwy.Dostrzegłem innych ludzi,także tych,którzy na przekór wszystkiemu byli gdzieś obok,nawet,gdy miałem wszystkich totalnie gdzieś. Licytować się z Tobą nie zamierzam,bo Ty masz swoje problemy,których pewnie nie zrozumiem,a ja mam swoje,o których większość forumowiczów nie ma zielonego pojęcia,a o których nie zamierzam tu pisać. "Głaskanie" zamiast realnego zmierzenia sie z problemami może sprawić tylko jedno. Za kilka,kilkanaście,czy może kilkadziesiąt lat zdasz sobie sprawę ,że zmarnowałeś kupę czasu. Naprawdę chcesz zmarnować choćby jedną chwilę więcej? Masz dwie opcje - albo totalnie zmienić swoje podejście,a co za tym idzie życie,albo brnąć coraz bardziej i przegrać.
Wspominałeś kiedyś o matce,której na Tobie zależy. To dobry punkt wyjścia. Ale to Ty musisz chcieć zmiany,nie ja ,pani x,czy pan y. TY. Chcę wierzyć,że przemyślisz to,co napisaliśmy tutaj i spróbujesz zmiany.Wiem tylko,że jeśli wybierzesz drogę ku klęsce,to będzie Twój wybór,niezależnie od tego,ze pewnie będziesz obwiniał za to innych,pewnie łącznie ze mną. Tylko,że wtedy trudno Ci będzie sobie pomóc,a ludzi,którzy będą chcieli Cię wysłuchać i uwierzyć,że chcesz jakiejkolwiek zmiany będzie coraz mniej. Dziś jeszcze masz tę szansę,jutro możesz jej nie mieć. Wiesz o tym,równie dobrze jak ja,
Więcej Ci tego tłumaczyć nie będę. Jeśli Ty nie dasz sobie szansy,to nie widzę powodu,by ktokolwiek Ci ja dał. Być może to okrutne,ale szczere,dość "głaskania". Czas zmierzyć sie z życiem,ze swoimi problemami. Wygrasz,czy przegrasz - tego nie wiem. Ale przynajmniej wstaniesz z kolan. Przynajmniej spróbujesz. Nie sądzę,żebyś chciał być ofiarą samego siebie... Ale to Twoje życie i Twój wybór, co z nim zrobisz. Decyzja jest w Twoich rękach.