Ja dziś po jakichś dwóch tygodniach, zakończę moją przygodę z Serbinowem. Z nieukrywanym żalem odłożę "Noce i dnie" na półkę z książkami.
To była wspaniała odskocznia od współczesnej literatury. Chwilę wcześniej czytałam książkę umiarkowanej modnej obecnie polskiej pisarki, napisaną lekko i strawnie, choć naiwnie, a na każdej stronie coś musiało zaatakować główną bohaterkę.
Sięgnięcie po prozę Marii Dąbrowskiej było świetnym pomysłem. Odczułam spokój. Ta nieśpiesznie prowadzona narracja, opisy, dokładność, kultura języka i jego bogactwo sprawiło mi niezwykłą przyjemność. Rozluźniłam się, zrelaksowałam i żegnam tę wycieczkę z lekkim smutkiem w sercu.
Teraz książki pisze się inaczej. Musi być akcja, jak w filmach, bo inaczej ludzie krzyczą, że nuda.
"Noce i dnie" zapewniają mnogość wątków, bez jednej zarysowanej akcji i mimo, że wyraźnie istnieje dwójka głównych bohaterów to autorka nie szczędzi nam też informacji na temat mnóstwa wątków pobocznych.
W dzieciństwie pokochałam film z wybitną rolą Jadwigi Barańskiej. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że literacki pierwowzór pokochałam tak samo.