A co myślicie o tych książkach, które są uważane za kanon literatury? Ja wielu z nich nie lubię i nie mogę zrozumieć, co może się w nich podobać, np. takie "Sto lat samotności", jedyne co w moich oczach wyróżnia tę książkę spośród innych, to jest wielość odniesień, która zmusza do refleksji. Gdyby tego w niej zabrakło, to byłaby po prostu nudna. Tak samo z "Ulissesem", przecież to jest o niczym. Czy z tym kanonem to nie jest przypadkiem tak, że jakiś profesorek powie, że książka jest świetna, paru innych potwierdzi, a masy uwierzą na słowo. Nawet jeżeli im się nie spodoba, to i tak będą twierdzić, ze jest dobra