Też mam zwyczaj, że muszę doczytać książkę do końca. A nuż okaże się, że końcówka była dobra? Czasami niemiłosiernie się przez to męczę, np.strasznie napaliłam się na 'Mgły Avalonu', miało być arcydzieło fantasy itd. Do dzisiaj pamiętam tą cholerną liczbę 1034 stron, przez które prawie umarłam. Z jednej strony byłam ciekawa zakończenia, ale z drugiej miałam już serdecznie dość różnych chorych motywów. Od tej pory mam lęk przed książkami podstarzałych kobiet, bo zazwyczaj dają w nich upust swojemu niespełnieniu, w różnych aspektach.. Z drugiej strony można pozytywnie się zaskoczyć po nieudanym początku. Już chyba pisałam, że 'Pod Kopułą' Kinga rozkręciło się jak dla mnie gdzieś ok. 600. strony
Od tego momentu działo się tyle, że zrekompensowało mi to wcześniejszą męczarnię.
Canis wspomniała o 'I nie było już nikogo' Agathy Christie. Naprawdę polecam, jak dla mnie świetny kryminał. Niby prosty, ale genialny zamysł i powstaje wciągające cudo
Przeczytałam dwa razy i dalej potrafi mnie zaskoczyć, mistrzostwo.