NighTrain Station Guns N' Roses

Dzięki za pozdro
W tym miejscu pragnę zapytać czy ktoś z Was kojarzy podobne kryminały (...). W sensie - jest grupa ludzi, najlepiej odciętych od świata i wiadomo, że któreś z nich jest mordercą tylko trzeba do tego dojść kto. Gdyby ktoś z Was coś znał to będę wdzięczna za polecenie.

"Bal absolwentów" Ruth Newman bardzo mi się podobał. Na tyle, na ile kampus uczelni Cambridge można uznać za odcięty od świata, na tyle książka spełnia postawione przez Ciebie kryteria . Motyw morderstw - mistrzostwo świata, a samą książkę warto przeczytać chociażby dla samego zakończenia i rozwiązania zagadki.

A moja prośba brzmi - polećcie jakiś portal, gdzie na bieżąco podawane są informacje dotyczące premier różnych gatunków książek (ze wszystkich wydawnictw). Tylko nie lubimyczytać, bo ten portal funkcjonuje na jakiś dziwnych zasadach.

Philip K. Dick - Wyznania Łgarza: książka reklamowana sloganem "Najlepsza z niefantastycznych powieści Philipa K. Dicka". Jeśli ta jest najlepsza to nie chcę poznać pozostałych  Jeśli ktoś lubi Dicka to można z ciekawości sięgnąć.
Stephen King - Komórka:  Plusy: pomysł na intrygę bardzo mi się spodobał oraz jeden z najlepszych fragmentów jakie stworzył King w ogóle. Minus: mam wrażenie, że autorowi zabrakło pomysłu na zakończenie, tzn. nie chodzi mi o sam finał, ale to co się dzieje wcześniej: przez prawie całą książkę akcja biegnie płynnie a pod koniec cyk, cyk i już możemy przejść do ostatniej sceny. Ogólnie dobrze się czytało, lektura w sam raz na wakacje 

Książka zapowiada się bardzo, ale to bardzo ciekawie więc mam nadzieję, że się nie zawiodę. Tylko skończę z biografią Axla i się za nią zabieram 
A swoja drogą: czytał ktoś Bastion Kinga? Bo swego czasu dostałam na urodziny i już w tym roku obiecałam się za niego wziąć. Tylko z lekka przeraża mnie ponad 1000 stron maczkiem

http://booklips.pl/newsy/nowe-oznaczenie-na-ksiazkach-powie-ci-ile-czasu-poswiecisz-na-czytanie/

To zupełnie bez sensu moim zdaniem. Osobiście staram się nie czytać dziennie mniej niż 100 stron, więc z założenia 600 stronicowa książka powinna mi wystarczyć na 6 dni. Ale wiadomo, że bywają w życiu różne sprawy czy wypadki czy też inaczej potoczy się dzień niż sobie planowałam i albo w ogóle nie daję rady poleżeć z książką albo czytam mniej stron. Więc co mi da takie oznaczenie? "W przybliżeniu"? A po co mi wiedzieć ile mi zajmie w przybliżeniu przeczytanie książki? Sama sobie to potrafię oszacować. Ale przecież to nie są wyścigi. A jeśli ma to przekonać ludzi do czytania to też jakoś do mnie nie trafia. No bo jak? "Chwyć do ręki tę książkę, czytanie zajmie Ci dzień, a jak skończysz to będziesz fajny, bo miałeś książkę w ręce"? No pliiiiis....

To też kwestia tego jak dana książka jest napisana. Czasami styl jest taki, że 50 stron męczy się cały dzień, a czasami 100 łyknie się w oka mgnieniu.
Na przykład dziś zaczęłam "Więźnia nieba" (już kocham jak dobrze wrócić do księgarni Sempere i synowie po miesiącu przerwy) i przeczytałam stówkę w niecałe 2 godziny, podczas gdy poprzednią książkę, choć ciekawa a autorkę bardzo lubię męczyłam dość długo jak na jej objętość (400 stron).

No ale rozumiem, że Amerykanie muszą sobie wszystko ułatwiać nawet kosztem zwyczajnej logiki

No chyba, że chodzi o to, że jak się zsumuje czas czytania to wyjdzie np. 4 godziny a nie że 4 godziny ciągiem się będzie czytać. Ale to i tak bez sensu

Rozpieszczone dzieciaki jak się kapną, że nie przeczytały książki w takim czasie jak było podane na okładce to ciepną książką w najdalszy kąt uznając, że to zwykłe oszustwo I tyle z promowania czytelnictwa