Ja podczas pracy wakacyjnej miałam niezłą przygodę z punkami
Było spokojne, niedzielne, ciepłe popołudnie, siedziałam sobie w sklepie, sąsiad przyszedł napić się piwa, wszystko ładnie, pięknie, sielankowo
Nagle podjechał samochód, wyglądał na poloneza, zabrudzony, zabłocony, trudno było zidentyfikować ile osób w nim siedzi. Wyszli, a mi aż ciśnienie podskoczyło: irokezy, czarne, obcisłe spodnie, łańcuchy, naszywki, ciężkie buty, kolczyki...Sąsiad do mnie: "No i widzisz...Szefostwo wyjechało, Ty sama i teraz tacy podjeżdżają. Jeszcze to gotowe napaść człowieka, no nie? Strach się bać". Faktycznie, trochę się wystraszyłam bo pierwszy raz tak blisko przypadło mi skonfrontować się z 6-7 punkami, rasowymi punkami. Już myślałam gdzie jest guzik z alarmem, jak zobaczyłam że rozsiadają się na ławeczkach to pomyślałam "szkoda tych ławek, ładne, nowe, jeśli zaraz się nie rozlecą to pewnie oni sami je rozwalą"
No ale stwierdziłam że nie ma się czego bać, przecież jest sąsiad jakby co
Taaaaaaaaa, sąsiad
Jak oni weszli sąsiada wywiało równie szybko jak przywiało
I tyle go widziałam, po prostu najpierw mnie nastraszył a potem zwiał
Nawet nie wiecie jakie było moje zaskoczenie tymi ludźmi
Było 5 facetów w wieku ok.25 lat, jeden koło 40-stki i jedna dziewczyna. Szerze spodziewałam się że zbyt mili nie będą i zaraz pójdzie w ruch wóda, fajki, piwo
W zasięgu ręki ciągle miałam alarm
No i co tu dużo gadać - zdziwiłam się strasznie kiedy okazali się grupką bardzo miłych, grzecznych ludzi, kupili sobie ciacha, sok pomidorowy, chleb
Ten starszy był bardzo wstydliwy, czerwienił się jak się na niego spojrzało
Wychodząc życzyli miłego dnia, odjechali. Aż mi się wstyd zrobiło, że mimo że jestem otwarta i staram się nie oceniać ludzi to tak stereotypowo pomyślałam