NighTrain Station Guns N' Roses
Inne => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: nada.jonna w Stycznia 02, 2013, 04:40:48 am
-
Hej :)
Szybkie pytanie do forumowiczów: mieliście, nie mieliście czy dopiero będziecie mieli i jak wrażenia? :)
Jeśli chodzi o mnie to sprawa jest dziwna i chyba zrezygnuję ze studniówki całkowicie. Jeśli chodzi o koszta: całość kosztuje 550zł (czyli ponad pół tysiąca brzmi, co brzmi straszniej), dodajmy że sukienka kosztuje około 150zł, nie liczę kosmetyczki, fryzjera itp, bo jestem w stanie z tego zrezygnować. I nie chodzi o to, że mnie nie stać, ale o to, że jest też wiele innych powodów, dla których odechciewa mi się tej imprezy...
A jakie jest wasze zdanie na temat studniówek? Pewnie znajdą się tacy, który żałują że nie poszli lub poszli i tacy, którym się podobało :)
-
Studniówkę wspominam jako bardzo fajną imprezę i spotkanie towarzyskie sprzed... hmm... 8 lat. Moja odbywała się w Zamku Książ pod Wałbrzychem. Brałem w niej czynny udział bo tańczyłem poloneza z dyrektorką (ktoś już wtedy dostrzegł moje zamiłowanie do breakdancu, jakby ktoś nie wiedział - tańcu na głowie :P). Występowałem też w przedstawieniu na zakończenie, parodiującym nauczycieli.
Ale co najważniejsze: nie piłem. I nie było to dla mnie coś dziwnego w tamtym czasie, pomimo, że miałem już 18nastkę na karku. Dziwne, nie? To były inne czasy, na tej imprezie mało kto robił z siebie dorosłego - co innego jest dzisiaj.
A jeżeli chodzi o koszta... ja akurat miałem partnerkę ze swojej szkoły więc płaciłem tylko za siebie, jakieś 150 zł chyba.
-
Ja miałem studniówkę w warszawskim hotelu Victoria. U nas piło się wódkę legalnie przy stolikach - znaczy legalnie w tym sensie, że w kiblu wylewaliśmy wodę z buteleczek Perrier (http://www.abis.pl/abis_graf/0700001c1.jpg (http://www.abis.pl/abis_graf/0700001c1.jpg) - tak to wygląda jakby ktoś nie widział) i przelewaliśmy tam wódkę :D A studniówka to impreza jak każda inna w tamtym czasie, tylko dodatkowo trzeba było tańczyć poloneza.
Aha no i pamiętam, że wracając ze studniówki zasnąłem w autobusie i zrobiłem 2 pełne kursy od pętli do pętli zanim się obudziłem :)
-
Drogo strasznie drogo tam u was u mnie cena zatrzymała się na 350zł! Studniówka to dobra impreza tylko trochę przereklamowana i drogo to wszystko wychodź. Spędzasz ją z ludźmi czasami z którymi nie chcesz! Ja zapamiętałem że już potem u nas nikt się nie chował z piciem i jakoś nauczyciele mało mieli do powiedzenia wtedy :) No a i po imprezie nasz wychowawca zobaczył jak profesjonalnie obraca się wódkę z gwinta :facepalm: Ogólnie zwykły dancing połączony z piciem i jedzeniem pod czujnym okiem nauczycieli którzy myślą że uczniowie nie widzą jak oni piją :D
-
Ale co najważniejsze: nie piłem. I nie było to dla mnie coś dziwnego w tamtym czasie, pomimo, że miałem już 18nastkę na karku. Dziwne, nie? To były inne czasy, na tej imprezie mało kto robił z siebie dorosłego - co innego jest dzisiaj.
U mnie dokładnie to samo. Pod stołem naszym kitrano jedną butelkę wódki, wtedy po raz pierwszy łyknęłam drinka z Tymbarka :P (czyjegoś, nie swojego. Nie picie też było dla mnie czymś zupełnie normalnym. Ależ ten świat się zmienił przez te 6 lat). Impreza odbywała się w Oświęcimskim Centrum Kultury. Poszłam na nią sama, bo dwa dni przed okazało się, że mój partner musi stawić się w jednostce wojskowej (to jeszcze te czasy :P ), więc nie było już czasu na szukanie kogoś innego. Poloneza tańczyłam z jednym z księży (liceum salezjańskie :P ) i całość określam jako bardzo udaną zabawę. Jako, że poszłam sama moi kumple postanowili nie pozwolić mi się nudzić i mimo tego, że mieli swoje partnerki wyciągali na parkiet i mnie. Nie pamiętam dokładnie kosztów, ale jestem pewna, że cena za osobę nie przekraczała 180 zł.
-
550zł.... WOOWWW, ja płaciłem jakieś 200-250 już nie pamiętam :lol: btw. z tym alkoholem zabawna sprawa jest, przed studniówką jest zawsze straszenie a podczas studniówki flaszki idą na stół :lol:
A, bynajmniej na studniówkę warto iść, jest tylko jedna w życiu, mimo wszystko. Ja zapamiętałem swoją studniówkę jako zajebistą imprezę :radocha: Jakbym mógł to bym drugi raz na swoją studniówkę się wybrał :radocha:
-
Fajnie, że temat się podoba! :)
A jeżeli chodzi o koszta... ja akurat miałem partnerkę ze swojej szkoły więc płaciłem tylko za siebie, jakieś 150 zł chyba.
HAHA, to ja dodam (!), że u nas jeśli ktoś bierze osobę ze szkoły płaci 400zł, czy w sumie za parę wychodzi 800 :) A dlaczego? Ponieważ liczone jest w ten sposób, że za osobę z zewnątrz płacimy 150zł a za siebie 400zł, tak więc osoby ze szkoły idące razem płacą za siebie po 4 stówy.
To jest jakaś parodia, ale dzisiaj dowiedziałam się, że nawet jeśli się wycofam nie oddadzą mi pieniędzy więc tak czy inaczej pójdę.
Najgorsze jest to jak pomyślę, że za te pół tysiąca można by było pojechać na koncert Slasha/Bon Joviego/dobrego sylwestra... Pól tysiąca to nie małe pieniądze. Dla porównania mogę powiedzieć, że byłam na sylwestrze w klubie za 125zł, gorące dania, wódka donoszona non stop i szampan o 12 i wybawiłam się świetnie. Więc za te 5 stów trzeba będzie wybawić się jeszcze lepiej...
-
Może w cenie jest kąpiel w basenie z 40 murzynkami ?
A tak serio to skąd licealista ma mieć 550 zł? Wiadomo, że każdy musi wziąć kasę od rodziców, a nie każdy rodzic sra kasą, żeby od ręki wyłożyć taką kwotę. A wiadomo, że rodzice nie odmówią dziecku na studniówkę, więc pewnie są przypadki, że niektóre rodziny musiały mocno zacisnąć pasa, żeby ich pociecha poszła się pobawić za horrendalną sumę.
-
Czy uczniowie wiedzieli wcześniej o cenie? Były jakieś spotkania uczniowie-nauczyciele?
"Ponieważ liczone jest w ten sposób, że za osobę z zewnątrz płacimy 150zł a za siebie 400zł, tak więc osoby ze szkoły idące razem płacą za siebie po 4 stówy."
:???: Aż nie możliwe, że za jedną osobę 400 zł.
-
Z tego co wiem u mnie w mieście mniej więcej tyle wychodzi i w drugim liceum.
[...]wiadomo, że rodzice nie odmówią dziecku na studniówkę, więc pewnie są przypadki, że niektóre rodziny musiały mocno zacisnąć pasa, żeby ich pociecha poszła się pobawić za horrendalną sumę.
Wiele osób się wypisało właśnie ze względu na cenę. Jak już napisałam wcześniej u mnie w mieście w drugiej szkole kwota jest podobna, dlatego sama jestem w szoku jak podajecie mi ceny 200 - 400zł nie więcej...
Czy uczniowie wiedzieli wcześniej o cenie? Były jakieś spotkania uczniowie-nauczyciele?
Na pierwszym spotkaniu kwota miała wynieść 450zł, po wpłaceniu 200zł zaliczki na salę (wynajmujemy blisko miasta) okazało się, że koszt to 550zł... I nawet jeśli ktoś chce zrezygnować to 200zł zaliczki nikt mu nie odda. Podobno mają nam coś zwrócić, bo cena jest zawyżona, ale wiadomo, że w porównaniu do całości będą to "grosze".
:???: Aż nie możliwe, że za jedną osobę 400 zł.
Mam gdzieś rozpisane co ile ma kosztować, ale nie chcę tutaj udostępniać, sami wiecie świat jest mały :)
Po za tym na prawdę dostaliśmy tak kiepski cennik, ze szkoda słów... Wszystko jest napisane bardzo ogólnie, na połowę strony a5... ponad 9tysięcy kosztują nas sami "goście" z zewnątrz to jest burmistrz, nauczyciele, rada itp.
-
Huhuhu, 4 stówy za w sumie normalną imprezę? :???: Ja też mam na dniach studniówkę i płacimy 200zł od ucznia, a 110 za osobę towarzyszącą spoza szkoły. Czyli wychodzi za parę taniej niż u Ciebie za jedną osobę.. Ale skoro jak mówisz macie tylu gości 'specjalnych' to za coś muszą oni pojeść. Tylko szkoda, że niektórzy nie będą mogli sobie przez to pozwolić na udział w jedynej takiej imprezie w swoim życiu.
-
Wow, ja płaciłem 420 za parę. Impreza sama w sobie była cienka, może dlatego, ze dziewczyny w mojej klasie to były totalne mimozy. Chłopaki z mojej klasy, którzy przyszli bez partnerek mieli dwa wyjścia - siedzieć przy stolikach i pić (nauczyciele i uczniowie byli w osobnych salach jadalnych, tylko w sal bankietowej wspólna zabawa, więc puste butelki sobie spokojnie stały na stolikach. Kelnerki jakoś nic nie mówiły) albo próbować zarywać do co bardziej kontaktowych dziewczyn z innych klas. W dodatku jakoś pod koniec imprezy jakaś banda idiotek "zaprosiła" swoich kolegów z okolicy, trzeba było wzywać ochronę. A i odnieśliśmy nieodparte wrażenie, że niektórzy psorzy też sobie coś chlapnęli. Po jednym nawet mocno było widać. Ogólnie wiec impreza przereklamowana, ale tu wiele zależy od towarzystwa (moja grupka w końcu olała klasowe towarzystwo i zamaist zamulać poszliśmy sie bawić). No i jest tylko raz w życiu, więc jaka by nie była - raczej wypada się pokazać.
-
Opowiem Wam bajkę! Dawno, dawno temu... studniówki nie odbywały się w restauracjach tylko ... na salach gimnastycznych :lol: Nie zakładało się również sukien balowych tylko... strój galowy :o Moja biała bluzka miała coś na wzór kołnierza marynarskiego obszytego na złoto i to był szczyt szaleństwa łaskawie zaakceptowanego przez władze szkolne :facepalm: Ale dzięki temu koszty były znacznie niższe.
Co do samej imprezy, właściwie wyparłam ją z pamięci, bo była dla mnie wymuszona i żenująca. Pewnie dlatego, że to był jakiś taki jałowy okres w moim życiu. Byłam strasznie zakompleksioną mimozą ;). Nie miałam swojej drugiej połówki, więc poszłam z bratem swojej psiapsiółki, który razem z jej chłopakiem zajęci byli głównie przemyconą butelczyną, a ja nie potrafiłam na tyle wyluzować, żeby się dobrze bawić i takie tam :rolleyes: (z ówczesnych problemów wyleczyli mnie dopiero Gunsi, których poznałam zaraz po maturze :sorcerer:)
Jestem pewna, ze teraz bym się lepiej bawiła, ale wtedy zamiast się męczyć lepiej było w ogóle nie iść...
Zgadzam się z CC, że studniówka to przereklamowana impreza, ale i z tym, że wiele zależy od towarzystwa.
Jestem ciekawa co sądzicie na temat obecnej wystawnej otoczki studniówki - restauracje, kiecki, limuzyny. Czy Wam to się podoba? A może wolelibyście wrócić do starych skromniejszych zwyczajów?
-
Była to impreza średnio przeciętna ( szczerze powiedziawszy później w gronie znajomych ze szkoły robiliśmy lepsze ) impreza gdzie niestety musiałem tolerować paru osobników których jawnie nie trawiłem! Mam wrażenie że alkohol był tam tematem przewodnim (co oczywiście wykorzystałem :D). Tak patrząc 350 zł od pary żadnej taryfy ulgowej dla osób bez pary (czyt. mnie), wyszło trochę drogo, trochę za krótko bo jedynie do 03:00 i jakoś tak nienaturalnie i sztywnie gdzie nauczyciele udawali że nie widzą że my pijemy i my udawaliśmy że nie widzimy że oni piją! Cóż są lepsze imprezy ( chociaż napiłem się z nauczycielem biologii co było moim celem bo jest genialny :v)
-
Ja swoją studniówkę miałem w jakiejś sali weselnej chyba lub coś w tym stylu. Coś o jedną klasę lepszego niż sala gimnastyczna. Dziewczyny miały suknie galowe. Chłopaki - garnitury. To było jakieś 12 lat temu, więc nie pamiętam jakoś super szczegółowo. Wiem, że bawiłem się setnie. Hmmm... to chyba jednak jest przereklamowana impreza, bo nie pamiętam nic szczególnego z tej imprezy... Tak.
-
Moja siostra w tym roku ma studniówkę w szkole (nawet w ciągu 2 najbliższych tygodni zdaje sie) i ona nie narzeka.
Co ja myślę na temat otoczki, która się stworzyła wokół studniówek? Ha, na ten temat to ja bym mogła elaborat napisać, ponieważ czasami aż nie wierzę, jak bardzo moje pokolenie maturalne różni się od obecnego pod wieloma względami :P
Tworzenie studniówki na wzór jakichś zachodnich gali to dla mnie zdecydowana przesada.
-
Jestem ciekawa co sądzicie na temat obecnej wystawnej otoczki studniówki - restauracje, kiecki, limuzyny.
Przypomniała mi się historia ze studniówki. Mój kolega miał za partnerkę dziewczynę z innej klasy i jej ekipa postanowiła sobie wynająć limuzynę. Ta dziewczyna to była jedyna osoba z tamtej grupy, którą znał. Jadą sobie jadą, a że mieli być filmowani przy wysiadaniu, to dziewczyny zażyczyły sobie postoju na stacji, zeby "się odświeżyć" (ale potrzebowały tego odświeżenia po 20 minutach w samochodzie...). W każdym razie mój kolega udał się w tym czasie do klopa. Prawie nikt go nie kojarzył, a dziewczyna najwyraźniej była czymś "zajęta". Tak, odjechali bez niego. 10 minut przed rozpoczęciem poloneza dzwonił do nas, żebyśmy mu sprawdzili połączenie autobusowe na miejsce. W niedzielę o 18.:D Niby jakoś bardzo nie związane z tematem, ale mi się przypomniało.
Jeszcze pamiętam, jak owe przewspaniałe koleżanki z naszej, kiedy my, czyli ci, co nie zamulali, przyszliśmy do stolika się napić, zaczęły narzekać, ze nikt się fajnie nie bawi, że impreza je dobija i, ze nie tak ja sobie wyobrażały. Ledwo sie powstrzymałem przed powiedzeniem im, żeby przestały jęczeć i ruszyły du*y na parkiet, to moze im się bardziej spodoba.
I ostrożnie z makijażem. Dziewczyna mojego kolegi tak się wymalowała, ze zastanwialiśmy sie, czy jakby jej chlusnąć wiadrem wody w twarz, to czy by zeszło. Ogółem przeważał makijaż na ruską prostytutkę.
Ot, garść co ciekawszych wspomnień z balu maturalnego :P
-
Opowiem Wam bajkę! Dawno, dawno temu... studniówki nie odbywały się w restauracjach tylko ... na salach gimnastycznych :lol: Nie zakładało się również sukien balowych tylko... strój galowy
Nasz szkoła nie może zorganizować studniówki na sali gimnastycznej, bo wymagana jest jakaś mata do tańczenia, żeby nie zdeptać parkietu. Nikt tego nie używa, ale musi być a u nas tego nie ma.
Co do sukienek akurat wiadomo, że moda się zmienia a bal maturalny to teraz dyskoteka, ale jestem za skromniejszymi strojami. Może nie długimi sukniami balowymi, ale nie podoba mi się jak dziewczyny wkładają obcisłe kiecki, z cekinami na przykład... Nie ta okazja :)
Co do otoczki to myślę, że wszystko jest na pokaz i z tego co słyszałam impreza jest okropnie sztywna, bo każdy chce dobrze wypaść przed kamerą a na sali jest jedno wielkie "patrz, jak on/ona się ubrał/a!". Jak dla mnie to i w stodole może być studniówka, aby muzyka i towarzystwo było chętne do zabawy ;)
-
Jeszcze pamiętam, jak owe przewspaniałe koleżanki z naszej, kiedy my, czyli ci, co nie zamulali, przyszliśmy do stolika się napić, zaczęły narzekać, ze nikt się fajnie nie bawi, że impreza je dobija i, ze nie tak ja sobie wyobrażały. Ledwo sie powstrzymałem przed powiedzeniem im, żeby przestały jęczeć i ruszyły du*y na parkiet, to moze im się bardziej spodoba.
O Boże, jak ja nie znoszę tego typu osób, bez względu na imprezę i okazję.
-
Cóż, ja byłem oryginalny - swoją studniówkę spędziłem głównie grając w karty z paroma innymi nolife'ami mojego pokroju...
-
Nie rozumiem fenomenu wielkich balowych sukien. Gdzie ja bym miała później to założyć? :???: Taka kiecka to pewnie kolejne 5 stów :facepalm: Swoją studniówkę wspominam bardzo fajnie, bawiłam się świetnie mimo, że nie odwiedzilam wcześniej ani kosmetyczki, ani krawcowej :P Pijana też nie byłam. Najważniejsze jest fajnie towarzystwo. Przez chwilę miałam dylemat czy jechać na koncert Gunsów, czy iść na studniówkę, ale na szczęście nie musiałam z niczego rezygnować ;)
-
Nie rozumiem fenomenu wielkich balowych sukien
a ja nie rozumiem, czemu kobieta całe życie marzy, żeby założyć suknię ślubną :P
-
A nie wszystkie :P zresztą ślub to jednak coś innego. I suknie wcale nie musi być balowa.
-
Na studniówce byłem ze swoją dziewczyną. Nie piliśmy alkoholu, bo wychodziliśmy z założenia, że możemy bawić się bez tego. Nie pamiętam już ile kosztowała, ale nie były to jakieś straszne sumy. Bawiliśmy się świetnie, praktycznie nie schodziliśmy z parkietu :)
-
Moja studniówka była porażką ze względu na to, że mój wychowawca była tak beznadziejny, że nawet nie potrafił załatwić porządnej sali, a dyrektor nie zgodził się na studniówkę na hali sportowej ("na tym drogim parkiecie?!" ;p). Wszystkie roczniki przede mną miały imprezę w bardzo fajnym miejscu, gdzie była duża przestrzeń itp. natomiast ja miałam w restauracji "Rycerska" w Poznaniu (na Malcie), gdzie było nas tylko 2 klasy w roczniku a i tak, poloneza musieliśmy zaczynać na korytarzu, następnie należało uważać zaraz na wejściu na kable i scenę gdzie grał "zespół", potem przechodzić ściśnięci między kolumnami i krzesłami w maleńkiej sali, co skończyło się tym, że w połowie 3/4 dziewczyn zaplątało się w krzesła, bo zrobił się korek i nie szło przejść :P Zespół tyłka nie urywał, ale byli to znajomi mojego wychowawcy, więc mieli robotę po znajomości, a do tego 3/4 osób wyniosło się po 2-3h na imprezę do klubu :P Płaciłam jakoś ok 100zł za wejście chyba, plus sukienka i buty, z usług fryzjera, kosmetyczki itp. nie korzystałam, pomalowałam się sama :P Ale mimo wszystko, studniówka to studniówka, nawet jak się nie jest fanem tego typu imprez (jak ja ;p) to warto iść. Choć za ponad 500zł to bym się zastanowiła ;p
-
Podsumowując moją studniówkę. Drogo nie było, choć mogło być taniej. Potańczyłem, powariowałem, popiłem. Jedyne czego nie mogę odżałować to doboru partnerki. Nie miałem nikogo konkretnego kogo mógłbym zaprosić to zabrałem dobrą znajomą, która znałem parę dobrych lat. Nie dość, że w połowie totalnie mnie olała to przylepiła się do jednego z moich kumpli i resztę studniówki spędziła z nim. Później z tego co wiem to przez jakiś tydzień (dłuuuugo :D) byli razem. Wszystko przez "klątwę Wagona :lol: Czyli właściwie zapłaciłem z jej wjazd na Studniówkę i tyle... No mogło być taniej :lol: Ale ogólnie nie żałuję, że wziąłem w tym udział. Wręcz przeciwnie. Nie wyobrażam sobie odpuszczenia takiego wydarzenia.
-
Spiłem się na swojej
-
Ja wspominam swoją studniówkę bardzo dobrze. W moim liceum panowała tradycja, że ta impreza organizowana jest w szkole i bez udziału osób z zewnątrz. Na początku było oburzenie ze strony dziewczyn, że jak to tak bez swoich chłopaków mają przyjść, ale potem okazało się że te, które najbardziej narzekały, najlepiej się bawiły :D Moim zdaniem takie rozwiązanie to super pomysł na studniówkę - raz, że tani (no bo w szkole), dwa, że jest to prawdziwa, ostatnia zabawa ze swoją klasą - dziewczyny, zamiast niańczyć swoich partnerów, bawią się w towarzystwie kolegów ze swojej klasy i klas równoległych, można się fajnie powygłupiać, potańczyć i porobić zdjęcia, które potem z łezką w oku wspomina się za kilka(naście) lat. Co do alkoholu - tak szczerze to nie pamiętam, czy coś piłam, ale wiem, że ludzie przynosili i najpierw polewali pod stołami, a później już normalnie stawiali butelki na stoły. Nauczyciele w ogóle na naszą salę nie wchodzili (mieliśmy imprezę na sali gimnastycznej, a oni w jakiejś większej klasie), chyba, że któryś z uczniów/uczennic poszedł po jakąś nauczycielkę/nauczyciela, żeby poprosić ją/go do tańca. Poloneza tańczyliśmy w auli "na raty" (aula była za mała na osiem czy dziewięć klas), w pierwszych parach szli nauczyciele i trójka klasowa. Ponieważ w szkole było więcej dziewczyn niż chłopaków zdarzało się, że jeden chłopak musiał zatańczyć Poloneza kilka razy z różnymi dziewczynami, ale nie było z ty najmniejszego problemu organizacyjnego :) Dziewczyny, żeby nie "machać" bez sensu wolną ręką, trzymały różę :)
-
bez udziału osób z zewnątrz. Na początku było oburzenie ze strony dziewczyn, że jak to tak bez swoich chłopaków mają przyjść, ale potem okazało się że te, które najbardziej narzekały, najlepiej się bawiły :D
Wg mnie to dobre rozwiązanie. Wszyscy są równi, nikt nie patrzy na osobę, która przyszła sama jak na istotę z innej planety, wszyscy bawią się w swoim gronie. Ułatwia to też życie ludziom, którzy nie mieliby z kim pójśc i musieliby kombinować po rodzinie i znajomych.
Zresztą zabieranie na studniówkę przypadkowej osoby, bo akurat nie ma się nikogo "pod ręką" to chyba najgorszy możliwy pomysł. Moja przyjaciółka poszła z naszym wspólnym znajomym, a że jego kumple poszli z innymi dziewczynami to ona szybko została olana na rzecz wódki i znajomych, przez co nie wspomina swojej studniówki zbyt dobrze.
No i nie mając partnera lub mają partnera sprawdzonego, bo swojego nie trzeba się martwić czy osobie towarzyszącej zabawa się podoba, czy się nie nudzi, czy nie jest zainteresowana kims innym, etc.
-
Poloneza tańczyliśmy w auli "na raty" (aula była za mała na osiem czy dziewięć klas), w pierwszych parach szli nauczyciele i trójka klasowa. Ponieważ w szkole było więcej dziewczyn niż chłopaków zdarzało się, że jeden chłopak musiał zatańczyć Poloneza kilka razy z różnymi dziewczynami, ale nie było z ty najmniejszego problemu organizacyjnego :) Dziewczyny, żeby nie "machać" bez sensu wolną ręką, trzymały różę :)
Kurczę, u mnie było identycznie. Poloneza można było tańczyć tylko z osobami ze szkoły ("bo przecież, jak pary nie będą chodziły na próby to się wysypie"), a że dziewczyn było dużo mnie, to ja np. tańczyłem w 2 tańcach na 3, a niektórzy to i we wszystkich. Sala też była za mała, wiec, jak juz napisałem, podział na 3 tury, zaczynanie przed wejściem do auli. I róże u dziewczyn, no po prostu deja vu. :)
-
Heheh, może to ta sama szkoła :D ;)
-
Studniówkę mam w tym roku. Jakoś specjalnie nie ekscytuję się na tę okazję, od taka impreza, którą mam nadzieję, będzie warto zapamiętać ;) My płacimy 350zł i impreza odbywa się na naszej sali gimnastycznej. Dobór partnerki był trudny ze względu na to, że jestem wymagający, ale w końcu pewna osóbka zgodziła się :D Za czołówkę jeszcze się nie wzięliśmy - każdy ma inny pomysł, a robić to ni ma komu... Studniówkę mamy w motywie "Las Vegas", co mnie na początku ucieszyło, a potem rozśmieszyło, jak się okazało, że grać nam będzie zespół, a nie DJ. No ale "tradycja". Tak samo tradycja z tym polonezem - nikomu się nie podoba, nikt się tym nie jara, a większość osób go tańczy "bo wypada", "bo tradycja". Osobiście byłbym za tym, żeby np każda klasa zrobiła jakiś swój własny układ w dowolnym stylu. Byłoby duuużo więcej zabawy i sensu.
katarynka - fajny pomysł z tym swoim gronem na studniówce, szczerze to też bym tak chciał.
--Edit po studniówce--
Best.Party.Ever!
Naprawdę nie sądziłem, że to będzie tak dobra impreza. Cały wieczór spędziłem na parkiecie, a siadałem tylko po to, żeby wypić za maturę. Dobór partnerki okazał się średni, bo szybko się zwinęła, trochę mało tańczyliśmy i bawiła się z inną ekipą. Ale i tak na brak towarzystwa nie narzekałem ;) Alkohol raczej nie był dla mnie rzeczą priorytetową, ale jakoś nie przeszkadzał. Każda para mogła wnieść 0,5. Nauczyciele również byli mocno wyposażeni ;) Mieliśmy dużo atrakcji - m.in policję, która przyjechała jakoś 1,5h przed końcem imprezy, bo jakaś awantura zrobiła się przed wejściem (tak, rozpoczęta przez kobietę!). Mieliśmy jakiś zespół spod Włocławka, ale nie było ważne jak grali - dali radę. Jedyny minus - za krótko. "Wesele" trwało 2 dni i 2 noce - myślę, że ta studniówka mogłaby trwać drugie tyle ;) 10/10