Przykre, że tak się dzieje. Chociaż doskonale rozumiem tych ludzi. Ja np. nie wyobrażam sobie studiować gdzie indziej niż w Warszawie. Myślę, że gdybym znalazł się np. w takim Wrocławiu czy Krakowie, to też bym się załamał. Za bardzo tęsknił bym za domem, przyjaciółmi, za Legią i nie byłbym w stanie się uczyć.
Poza tym często rodzice też są przyczyną takich kłopotów, codzienne przypominanie o tym, "jak bardzo wszyscy na Ciebie tutaj w domu liczymy", czy że "studia są najważniejsze, bo bez studiów później ani rusz" sprawia, że nawet najmniejsze niepowodzenie w głowie takiego studenta urasta do rangi katastrofy.