Ostatnio byłem u znajomego, który interesuje się elektroniką. Właśnie zrobił sobie wzmacniacz lampowy 2x1 Watt mocy rzeczywistej, tylko jedno pokrętło - od głośności. Nacisk położony na jak najwierniejsze odwzorowanie dźwięków z płyty, dlatego żadnych tam equalizerów itp. Wzmacniacz ma oddać to, co założyli sobie muzycy w studiu. Puścił gunsów... wymiękłem, słyszałem dźwięki, których do tej pory nie słyszałem, wszystko selektywne, klarowne, stereo z prawdziwego zdarzenia. Dopiero teraz uświadomiłem sobie ile kurde trace na słuchaniu muzyki ze starej mini wieży, i to - o zgrozo - z mp3.
Wróciłem do domu i oddałem pokłon półce z płytami z prośbą o wybaczenie mojego beszczeszczenia muzyki w winampie.