Kiedy coś się w moim życiu kończy, mam złamane serce, czy cuś
, albo kogoś w nim
, to staram się nie dawać nikomu innemu nadziei, nie prowokować niepotrzebnie czegoś tam. Myślę, że lepiej zaleczyć rany, uwolnić się od myśli o kimś, a dopiero później szukać. Wtedy jest po prostu uczciwiej. Nie chciałbym być dla kogoś "lekiem", który sprawi, że zapomni o kimś tam. Bo co jeśli lekarstwo nie zadziała? Jeśli wtulona we mnie będzie myślami przy innym mężczyźnie? Cenię uczciwie postawienie sprawy i nie angażuję się, jeśli czuję, że mogę być lekiem na samotność. a nie jest ważne kim jestem jako człowiek. Jeśli miałbym się z kimś związać to z kimś dla kogo jestem nr 1, z kimś kto widzi we mnie wartość, kto chce właśnie konkretnie mnie. Inaczej to nie ma sensu. Zbyt wielu ludzi myli chwilową zachciankę, pożądanie, zauroczenie, fascynację z czymś głębszym. Miłość nie rodzi się z dnia na dzień, nawet jeśli czasem się tak komuś wydaje
Wiem, że wielu ludzi woli być z kimkolwiek, albo nawet karmić się złudzeniem, że są z kimś, bo tak jest dla nich lepiej, bo czują się szczęśliwsi, bo ich znajomi nie traktują ich jak zadżumionych
, ale mi to nie jest potrzebne. Czasem można być bardzo zaangażowanym, a mimo to zakończyć związek, bo czujemy się w nim źle. Nie każdy kto jest kimś jest w związku mimo, że to się tak nazywa. Czasem po prostu ludzie są obok siebie w sensie fizycznym, mogą sobie nawet dawać coś fizycznie, ale emocjonalnie stanowią dwa zupełnie różne światy. Wtedy warto próbować się zbliżyć, a jeśli szans na zbliżenie nie ma, jeśli nie czujemy się dla tej konkretnej osoby kimś, o kogo warto walczyć - wtedy pora przemyśleć to, co jest i odejść, zanim zostaniemy zniszczeni. "On, ona się zmieni" Bullshit. Bez zdecydowanej reakcji nie zmieni się nic. Czasem mimo zdecydowanej reakcji również.
Wtedy trzeba odejść. A niestety często " nie ma się jaj" by to zrobić.
Ludzie zasłaniają się byciem w związku jak tarczą. " Bo on, ona mnie przecież kocha, prawda?..." A Miłość to o wiele więcej niż tylko słowo. Wiem, że lubi się słyszeć, że jest się kochanym, ale o wiele lepiej jest to słyszeć i jednocześnie widzieć, czuć
Decydując się na bliską relację z drugim człowiekiem warto wpierw poznać siebie, pomyśleć o co nam tak naprawdę chodzi, bo przecież mamy różne potrzeby, a w związku trzeba je będzie jakoś okazać, czy wydusić z siebie, bo inaczej nie będzie to miało sensu. Partner, czy partnerka nie musi być przecież jasnowidzem
Chociaż czasem by się przydało
W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy sami, czasem samotni, tylko sposoby radzenia sobie z tym są różne. I mogą być, byle nie krzywdzić przy tym innych, ani siebie. Bo złamane serce trudno wyleczyć, gdy się było zabawką w rękach kogoś, kto nie do końca przemyślał sobie pewne sprawy. Ludzie różnie reagują na pewne sprawy, dla nas to może być coś nic nie znaczącego, a dla kogoś innego ten sam gest może być czymś, czego nigdy nie zapomni. Dlatego kończąc jakąś relację lepiej zakończyć ją definitywnie, nie tylko w sensie fizycznym, ale przede wszystkim emocjonalnym, choć to trwa zdecydowanie dłużej, ale za to całkowicie "wyleczeni" możemy spróbować czegoś innego nie raniąc nikogo ewentualnym powrotem do tego, co było. Trzeba po prostu wiedzieć, czego, a raczej kogo się chce i dlaczego, co jemu/jej możemy zaoferować.
Że co? Wydaje mi się, że to delikatnie mówiąc niemożliwe No ja nie wiem czy jest ktoś na tym forum, kto Cię nie lubi, chociaż znamy się wszyscy praktycznie tylko przez neta Jeszcze przed zarejestrowaniem się, jak tylko przeglądałam to forum to wydawałeś się najsympatyczniejszy . No i nie wiesz co się działo, gdy cię tyle czasu na forum nie było Także proszę mi tu przestać kłamać Dobra, koniec offa bo to nie ten temat.
Everybody lies
Dziękuję za miłe słowa
Psycholog do tej pory kojarzy mi się z kolesiem, do którego poszedłem raz, a po wyjściu od niego myślałem tylko - zrzućcie mnie ze schodów
, więc wiesz...
Ale pewnie źle trafiłem po prostu
Co do tematu - wydaje mi się, że nikt nie jest " powołany " do bycia singlem, bo człowiek jest istotą społeczną, garnącą do innych. Tyle tylko, że powinien mieć uporządkowane emocje w sobie, powinien wiedzieć, czego tak naprawdę chce, a nie miotać się bez sensu między jednym związkiem, w którym jest/ chce być, a czymś, co jest mniej lub bardziej odległą przeszłością.
Jeśli ktoś rozpamiętuje to, co było, "nie wyleczył się z tego" to uczciwiej byłoby powiedzieć to wprost, nie szukać nikogo. Zresztą, nie wiem, może wyjdę na dziwaka, ale człowiek, który jakoś tam jest wciąż zaangażowany w coś , co było raczej nie szuka nowego uczucia, bo myśli i uczucia pochłania ktoś inny jeszcze. Tak samo np. nie rozumiem sytuacji, gdy ktoś jest "zakochany" w kilku osobach na raz. Nie czarujmy się
W pewnych, bardzo rzadkich okolicznościach bycie singlem to konieczność, w większości sytuacji to świadomy wybór lub po prostu brak desperacji
Bo przecież w końcu każda potwora znajdzie swego amatora, czyż nie ?
Tylko tyle i aż tyle.
Gratuluję tym, którzy nie zasnęli w połowie posta