Prawdę mówiąc, sensu stricto "seks bez uczuć" nie istnieje. Zawsze, chcąc, nie chcąc, coś się czuje, np. sympatię, fascynację, życzliwość, zachwyt, chęć miłego spędzenia czasu tak, by obojgu było przyjemnie itp. Ale nie muszą wystąpić takie uczucia jak chęć bycia w związku, wspólnego mieszkania, jedzenia, wychowywania dzieci, posiadania kogoś na wyłączność i kontrolowania cudzego życia seksualnego. Seks bez związku to niekoniecznie zdrada, wcale nie jest też taki zwierzęcy. Jedzenie to też biologiczny impuls, ale można jadać potrawy wyszukane, egzotyczne, różnorodne, w cywilizowany sposób. Mieć przy tym mnóstwo przyjemności i doznań estetycznych.
Załóżmy, że A i B żyją w związku i nagle B traci zainteresowanie seksem, nie ma ochoty, nie znajduje w nim przyjemności, lekarz nie jest w stanie pomóc. Czy B ma się "w imię związku" nagiąć i robić coś, czego nie lubi? Na tym polega szanowanie się? Piszę to odnośnie wypowiedzi na temat szanowania się w kontekście spotkań "na seks". C i D, którzy spotkali się "na seks" szanują się, bo do niczego się nie zmuszają.
E i F żyją w związku, ale ich uczucia dawno się wypaliły, co najwyżej irytują się nawzajem od czasu do czasu. Nie rozstaną się, bo przysięgali przed ołtarzem, mają dzieci i "co powiedzą sąsiedzi?". Ich seks to właśnie "seks bez uczuć". Natomiast C i D czują do siebie wiele sympatii i cieszą się wspólnie spędzanym czasem.