Gdy to czytam , to widze, ze kazdy ma racje , wszyscy słusznie wyciagaja wnioski, życie jest piekne, i tracic go , gdy jest żle,?
Ale kazdy ma inna psychike, jedni walcza z przeciwnosciami, inni tak sie załamuja, ze nie widzą innego wyjścia......................
Spada na nich "czarna zasłona" i nie widza juz niczego, czuja tylko ból bezsilnosci i robia ten ostateczny krok .
Kuzyn ok 60, praktykujacy katolik,zawsze pogodny, po operacji (rak złosliwy) .Wrócił do domu, dochodził do zdrowia-------- ale tak opetała go myśl, ze będzie cierpiał, tak bał sie bólui, i tego ze rodzina bedzie sie musiała nim zajmowac i sprawi im kłopot swoją choroba.........
Wozili go do psychologa, rozmawiał z ksiedzem , pilnowali go na kazdym kroku, bo cos czuli złego i niestety nie dopilnowali, zrobił co zamierzał, nic go nie powstrzymało, wiara, rodzina, rozsadek
Zachodzi jakas reakcja w mozgu, i nie ma za i przeciw, jedna mysl ,tylko umrzec, nikt nie wie jakch sam dokona wyborów, w chwili wielkiego załamania.