Każdego człowieka szkoda, zgadzam się z tym, że sama sobie była winna, ale potrafię zrozumieć, jak ciężko żyć w świetle reflektorów i w centrum show - biznesu, jaka presja ciąży na człowieku, rozumiem, że nie raz musi się wykazać nadludzką siłą, że w wielu sytuacjach jest tylko marionetką w rękach menadżerów i producentów, nie dziwię się, że w takiej sytuacji tak wielu ludzi nie wytrzymuje presji i czuje, że musi się "wspomóc". Myślimy, że to tylko słabi psychicznie "odpadają", ale tak naprawdę żadne z nas nie było nigdy w takim środowisku, nie wiemy co sami byśmy zrobili, bo "tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono". Wyjście z nałogu tego typu na pewno jest bardzo trudne, myślę, że nie można tego porównywać do rzucania papierosów, bo z tego co kojarzę, ciało i psychika reagują zupełnie inaczej. Nie można Amy osądzać, bo nikt nam nie dał do tego prawa, można jednynie współczuć, że nie dała sobie pomóc, że nie chciała tej pomocy, sama dobrowolnie rezygnowała.
Znałam ją tylko z jednego kawałka, ale bardzo podobał mi się jej głos.