Dlaczego niektóre z Was zamiast rozwiązać problem u źródła rozmawiając z konkretną osobą odpowiedzialną za Wasze kiepskie samopoczucie rozmawia z "setkami" innych osób żaląc się na tamtą osobę, przy niej uśmiechacie się i udajecie,że wszystko jest w porządku? Albo - w wyjątkowych przypadkach - próbujecie aluzjami dać do zrozumienia,że coś jest nie tak,jeśli macie 100 % pewności,że aluzja i tak nie dotrze? Unieszczęśliwiacie tym siebie,osobę do której się fałszywie szczerzycie i osoby postronne,które muszą po sto razy słuchać tego samego. Naprawdę wolicie gadać o problemie w nieskończoność,niż go rozwiązać?