ktoś tam pokrzyczy, ktoś podymi z policją, kogoś potem zamkną a rządzący dalej będą robić swoje.
No i w zasadzie ja powinienem się pod tym powinienem podpisać obiema ręcami, samo protestowanie oczywiście nic nie daje, ale trzeba też pamiętać, że to przeciwko czemu protestujemy nie zawsze musi być dobre (nawet jeśli nam się wydaje, że tak jest).
ale teraz wrócę do głównej myśli i odniosę się do konkretnego przykładu, całkiem niedawno były protesty związkowców, ja z większością ich postulatów się nie zgadzałem, Rząd chyba się nie ugiął pod tymi protestami (nie wiem jak to dalej się potoczyło, bo za bardzo się tymi później nie interesowałem), wydawać by się mogło, że związkowcy nic nie osiągnęli tym protestem ...moim zdaniem jednak mały sukces osiągnęli bo te wszystkie ważniejsze media zapraszali, do swoich programów ekonomistów, którzy prostym, czytelnym, zrozumiałym dla przeciętnego obywatela językiem zaczęli tłumaczyć co może np. spowodować podniesienie płacy minimalnej - czyli zaczęto gadać w tych programach w sposób merytoryczny, tak więc ja uważam, to za mały sukces związkowców pomimo, że to nie było ich celem i że nie takiego sukcesu oczekiwali.
Oczywiście można oprócz protestów pójść się lać, tylko z kim??? Z dobrze uzbrojonymi i wyszkolonymi munduruwkami czyli policją, a może nawet wojskiem????
Najłatwiej byłoby wszystko rozpieprzyć, spalić, przejąć władzę siłą - tylko pytanie co dalej ?
Na czele tego wszystkiego ktoś zawsze musi stać i ta osoba/osoby jeżeli decydują się na taki krok powinny wiedzieć co dalej. Odsyłam do 1973 roku i pewnego Państwa w Ameryce Południowej