Zapytaj samego/samą siebie - czy chciał(a) byś "żyć jak Ashley?
Pewnie,że nie chciałbym. Chociaż z drugiej strony - ja mam świadomość swoich ograniczeń,ona nie ma i mieć nie będzie. Ja mógłbym zdecydować za siebie,ona nie może.
W starożytnej Sparcie zrzucono by mnie ze skały,jako nieprzydanego społeczeństwu.
W obecnych cywilizowanych czasach,gdybym chciał umrzeć musiałbym popełnić samobójstwo,bo możliwości eutanazji rzecz jasna nie ma.
Czy aby na pewno ten wynalazek cywilizacji jest dobry?
I teraz kolejne pytanie-Czy czymś gorszym<z punktu widzenia danej osoby,nie jej rodziców,dziadków i.t.d> jest świadomość własnych ograniczeń,czy jej nieświadomość?
Często,gdy rozmawiam z ludźmi pytają,czy coś mnie boli. Z fizycznego punktu widzenia boli mnie,w sytuacjach,w których zabolałoby każdego z was,ale nie jest to związane z moją chorobą. Czym innym jest ból psychiczny i stąd moje pytania.
Jasne,życie układam sobie po swojemu,jednak mam świadomość ograniczeń,których wcale nie tak mało,a nawet jeśli "mało",to są "podstawowe." wg mojej filozofii życia.
W gruncie rzeczy łatwo jest mówić o czymś,czego się nie zna. "Przejdź milę w moich butach,a potem pogadamy o śpiewaniu bluesa."
Jasne,mogę się przekonywać,że jest wiele osób bardziej fizycznie niepełnosprawnych;niepełnosprawność psychiczna to jednak inne zagadnienie;tylko,co z tego? Nie można wiecznie porównywać się z tymi,co " mają gorzej",jeśli widzi się głównie tych,co "mają lepiej".
Piszę ten temat niejako prowokując,teoretyzując i tak chciałbym,żeby był odbierany.
Moje osobiste zdanie na temat eutanazji wobec mnie zachowam dla siebie.
Czy gdyby kiedyś pojawiła się w polskim prawie możliwość eutanazji osoby takiej,jak ja poprzedzona np. referendum to wyrazilibyście zgodę ?
Odpowiedzcie z uzasadnieniem.