Temat zatytułowałam "prawo do decydowania o czyimś życiu", ale może skierujemy teraz dyskusję na trochę inne tory. Mam tu na myśli wspomnianego wcześniej przez Shivel, Włocha chorego na dystrofię mięśniową. Ten mężczyzna, z tego, co pamiętam komunikował się z otoczeniem za pomocą komputera. W ten sposób przekazał lekarzom oraz swoim bliskim, że chce umrzeć. Był tego świadom. W przypadku osób chorych, które same nie mogą zadecydować o zakończeniu sojego życia, mogłaby to zrobić jakaś inna osoba, np. ktoś z rodziny, czy lekarz. Jak już ustaliliśmy, taka decyzja jest trudna, bo oprócz względów religijnych (jesli ktoś jest wierzący), dochodzą też watpliwości natury moralnej, nie obce również ateistom. Z zupełnie inną sytuacją mamy do czynienia, gdy człowiek jest przytomny, nie może mówić, ale w jakiś inny sposób sygnalizuje lekarzom, że nie chce dłużej żyć. Co wtedy? Czy pozwolic mu umrzeć?