Własne kompleksy tak leczą?
W jej przypadku myślę, że tak było. To rozwódka, której życie się chyba nie ułożyło. Każde zdanie zaczynała od "ja" i przychodziła chwalić się swoimi osiągnięciami. Przed szefem to prawie się kładła z uwielbienia.
Nie miałabym wielkich dowodów na jej winę. Najcięższy kaliber to chyba to jak wykrzyczała do mnie i kolegi, że nas pozabija (okraszając to wulgaryzmami), jak jej się coś w inwentaryzacji nie będzie zgadzać, (wtedy jej się postawiłam i może to był w jej mniemaniu "mój błąd", bo to był początek marca i wtedy się zaczęło, wcześniej w lutym było w miarę okej, nawet kawą i cukierkami mnie częstowała). Ale kto by wiedział, że trzeba wyciągnąć telefon i nagrywać. Całą firmę oskarżyła o to, że kradną z magazynu.
Później robiła to bardziej umiejętnie. Podkopywała mnie, wszystkiemu byłam winna, nawet tych błędów, które popełnił ktoś inny. Miała pretensje o wszystko: że paczkę zaniosłam, że nie zaniosłam, że fakturę wydrukowałam, że nie wydrukowałam, że źle excella uzupełniłam itd. Cokolwiek nie zrobiłam, było nie tak. Doszło do tego, że modliłam się, żeby tylko nie podeszła do mojego biurka.
Potrafiła w piątek dwie minuty przed wyjściem zawołać mnie do siebie i powiedzieć, że "z tego będę się tłumaczyć w poniedziałek", po czym ja cały weekend zastanawiałam się z czego ja się mam znowu tłumaczyć.
W ostatnim tygodniu marca zaczęła mnie wykluczać z działalności działu. Nie rozmawiała ze mną. Nie zlecała zadań. Z dwojga złego to było lepsze, ale wtedy po prostu siedziałam, bo nie miałam co robić. O wszystkim rozmawiała z resztą działu, na mnie nawet nie spoglądała. Teraz już wiem, że odsuwała mnie, bo chciała mnie zwolnić. Do tej pory jak o niej myślę to mi serce przyspiesza. Wiem, że gdyby mnie nie uprzedziła to i tak bym tam już nie pracowała. Szkoda zdrowia na taką atmosferę w pracy.
Post Merge: [time]Kwietnia 20, 2023, 12:21:05 pm[/time]
Że też ludzie tak dają sobie wchodzić na głowę
To się tak dobrze mówi, jak na się fajną pracę i dobrą atmosferę. Ja też tak myślałam przez półtora roku. Że jest super. Że mam fajną pracę. Wystarczyła jedna osoba i miesiąc.
Jak się trafi do jakiegoś kołchozu a nad Tobą wisi np. kredyt, rodzina, dom do zbudowania, brak perspektyw na zmianę pracy luz zwykły strach, że osiądzie się za długo na bezrobociu to naprawdę ciężko odejść. Ja mam ten komfort, że nawet jakby mnie nie uprzedzili to byłabym w stanie podjąć taką decyzję, ponieważ mam odpowiednie wsparcie. A mimo tego ja też się boję, co będzie dalej i czy coś znajdę. Dlatego jestem daleka od oceniania ludzi, którzy zwyczajnie nie czują się na siłach, żeby się uwolnić. Odwagi wymaga rzucenie takiej pracy i odwagi wymaga przychodzenie do niej codziennie.
Post Merge: Kwietnia 20, 2023, 12:22:00 pm
Zrobiłbym to chociażby dla przyszłych pracowników.
Tu można by też zapytać, skoro ponoć była oskarżona o to już dwa razy. Jak się wywinęła i jakim cudem ktoś jeszcze decyduje się ją zatrudnić?