No to może ja coś opowiem na temat swojej nowej fabryki. Pracuje tam od 3. tygodni, warszawska restauracja. Do tej pory pracowałem tylko w ogromnych sieciach 5-gwiazdkowych hoteli, więc taki przeskok do niewielkiej restauracji na początku był dla mnie małym szokiem. Pod każdym względem. W hotelach mieliśmy ogromne zespoły (nawet do 30 kucharzy), więc przy takiej ilości pracowników rzadko kiedy trzeba było pracować więcej niż 8 godzin dziennie, ponadto były tam również zatrudnione osoby, które za nas sprzątały, zmywały nam gary i naczynia. My musieliśmy tylko gotować. Moimi przełożonymi byli ludzie z ogromnym doświadczeniem i jeszcze większymi umiejętnościami, którzy służyli pomocą, kiedy miałem tylko taką potrzebę (np. przygotowanie do konkursu). Było dla nich oczywiste, że jestem młodym człowiekiem, kariera dopiero przede mną i trzeba mną odpowiednio pokierować. Na koniec pracy wystawili mi zajebiste referencje. Ponadto niedawno jeden z tych szefów zadzwonił do mnie z ponowną propozycją pracy. Byłem głupi - odmówiłem.
Teraz jest zupełnie inaczej. Oprócz tego, że wszystko musimy zmywać, prać i sprzątać sami, co jest jeszcze do zniesienia, to już 3 dnia pracy dostałem solidnego kopa - otóż szefowa kuchni oświadczyła mi, że nie będzie mi w żaden sposób pomagać ani niczego mnie uczyć, bo skoro zarabiamy tyle samo (co jest kompletną bzdurą) to powinienem umieć już wszystko to, co ona. Poza tym praca 12 godzin dziennie jest tam na porządku dziennym, pracujemy na zmianie w 2 osoby (a czasami jest tylko 1), więc w porze największego ruchu jest prawdę ciężko. Dodatkowo wysokie temperatury, często przekraczające 40 stopni, non stop na nogach i brak wypłat w terminie powodują dodatkowe wkurwienie. Pocieszam się tylko tym, że przede mną jeszcze tylko 3 tygodnie pracy i adios, nie zostaję tam ani dnia dłużej
.