NighTrain Station Guns N' Roses
Inne => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: Tiramisu w Listopada 19, 2009, 08:42:27 pm
-
Sprzatanie, wieczny balagan, sterylna czystosc....pojecia te dla jednych sa abstrakcyjne i niewykonalne, inni sa rytualnymi pedantami. Jak jest z Panstwem?
-
artystyczny nielad
-
patrz wyżej.
-
Albo osrty bajzel, albo pedantyczna czystość- zależnie od humoru
-
Nie chce mi sie albo nie mam czasu. Na jedno wychodzi :D
-
Jejku...wreszcie temat dla mnie, bo jestem chyba najdziwniejszym przypadkiem, jaki zna historia ;)
Kiedy skończyłam 18 lat i uznałam, że jestem "dorosła", stwierdziłam, że skończył się czas mówienia mi, że mam posprzątać w moim pokoju i zapanował w nim totalny chaos... Na regale mogła leżeć 2-3 centymetrowa warstwa kurzu, pod łóżkiem mogły walać się niezliczone ilości pustych puszek po browarze, a jeżyki z niedopalonych petów mogły swobodnie wyłazić z popielniczek :ph34r: Ale do czasu...
Od prawie ośmiu lat - czyli od dnia, kiedy urodził się młody - jestem w opinii mojej rodziny / przyjaciół /znajomych największą pedantką, jaką kiedykolwiek spotkali :sorcerer: Co tydzień dokładnie sprzątam całe mieszkanie od góry do dołu, nie toleruję najmniejszej plamki na lustrze, pyłku na podłodze, okruchów na stole, odcisków rąk na szkle, rzeczy odłożonych w nieodpowiednie miejsce, ba! nie mogę nawet znieść jedzenia ułożonego w lodówce w niewłaściwy sposób...
Mój "teść" powiedział mi kiedyś (zupełnie nieświadomie :D) najlepszy komplement - po wizycie u nas stwierdził, że nasze mieszkanie jest "przytulne jak poczekalnia u dentysty", a mój facet uważa, że najszczęśliwsza byłabym mieszkając w sali operacyjnej i nie mogę się z nim nie zgodzić :lol:
-
Hmmm...Nie lubię prasowania, zmywania, a ponad wszystko - układania ubrań w szafkach :ph34r: I tak jak do pierwszych dwóch rzeczy można mnie jakoś zmusić, tak do tej ostatniej nie :D Kiedyś, tak do 14 roku życia, układałam bo mama kazała ;) Jednak potem stwierdziłam, że to bez sensu bo i tak po 2-3 dniach wszystko jest powciskane w różne zakamarki szafy, szafek, szuflad, pozwijane w kulki, wymiętolone, wygniecione. Kiedyś mama (skrajna pedantka) nie wytrzymała i powyrzucała mi wszystkie rzeczy na ziemię myśląc, że posprzątam. Niestety to było złe założenie :D Dni mijały, znajomi przychodzili, ciuchy leżały tak kilka dni, po czym mama nie wytrzymała i poukładała :D Oczywiście długo porządek się nie utrzymał, więc kilka dni później:
- Poukładaj ubrania!
- Nie :)
- Jak można żyć z takim bałaganem :ph34r: :angry:
-I tak za kilka dni znów będzie to samo :D
- Poukładaj
- Nie
- Bo sama ułożę!
- Proszę bardzo
Sytuacja powtórzyła się kilka razy, po czym mama stwierdziła, że to faktycznie syzyfowa praca ;)
A jeśli chodzi o porządek w pokoju - muszę mieć czysto żeby móc się skupić np. przy nauce, ale nie idealnie wysprzątane, takie tam rzeczy typu pościelenie łóżka, powpychanie ubrań do szafy :D ;), ułożenie książek na półce :)
-
Nie lubię [...] ponad wszystko - układania ubrań w szafkach :ph34r: I tak jak do pierwszych dwóch rzeczy można mnie jakoś zmusić, tak do tej ostatniej nie :D Kiedyś, tak do 14 roku życia, układałam bo mama kazała ;) Jednak potem stwierdziłam, że to bez sensu bo i tak po 2-3 dniach wszystko jest powciskane w różne zakamarki szafy, szafek, szuflad, pozwijane w kulki, wymiętolone, wygniecione.
Nie potrafię tego zrozumieć... Jeśli ubrania są uprane, uprasowane i poskładane (w odpowiedni sposób, of course ;)), to jak po kilku dniach mogą aż tak drastycznie zmienić swój "stan skupienia"?! :)
Zmywania też nie lubię, dlatego wszystkie, nawet bardzo-lekko-używane naczynia lądują w zmywarce :) A prasowanie ubóstwiam - mało innych czynności tak mnie uspokaja :sorcerer:
-
Moonsun - zapraszam do mnie na wakacje :kwiatek: ;)
A co do "stanu skupienia" - ubrania są poukładane, mija dzień, przychodzi ranek, trzeba się ubrać: może to,albo to, hmmm...to też by mogło być...W ogóle jaka jest pogoda? Nie no, to powinno być dobre <schodzi na dół, wychodzi na zewnątrz> Oooooo nie, za zimno/za ciepło, gdzie jest to i tamto? Nnnno, powinno być dobre, idziemy :D No i kiedy wracam, to wszystko leży na łóżku, podłodze, fotelach. Przychodzi czas nauki - nie mogę się skupić, więc co robię? Wciskam do szafy :D
-
mam ten sam problem co Katarynka. Wejść do mojej szafy graniczy z cudem, ale ja zawsze wiem co gdzie mam i to jest najważniejsze :P Poza tym wyznaję starą, prawdziwą zasadę "jeżeli kurz jest wszędzie, to go nie widać." :)
-
W domu może panować bałagan, ale nie niezmierzony syf i burdel, bo to mnie mierzi. Za to w kuchni MUSI panować pedantyczna czystość. W kuchni jestem pedantem. nienawidzę jak brudna łyżka leży na stole, albo ( to już najgorsze) na desce od krojenia. no po prostu szału można dostać.
-
(http://img256.imageshack.us/img256/2818/syf.jpg) (http://img256.imageshack.us/i/syf.jpg/)
W aka
(http://img687.imageshack.us/img687/2761/juwe.jpg) (http://img687.imageshack.us/i/juwe.jpg/)
Po juwenaliach
-
wyznaję starą, prawdziwą zasadę "jeżeli kurz jest wszędzie, to go nie widać." :)
dosyc slusznie, ja jeszcze wyznaje taka zasade, ze jak komus przeszkadza balagan, to niech sam posprzata
ze juz nie wspomne ze nie ma obowiazku wchodzenia do mojego pokoju (zwlaszcza ze nie jest przechodni)
-
Ja na stancji mam dosyć spory bałagan, tu gdzieś leżą jakieś puste puszki albo rozmaite papiery, kurzu też mam nadmiar, mogę trochę oddać. A to wszystko przez moje lenistwo, nikt mnie nie kontroluje, więc robie co chce, ale przychodzi też taki moment że zaczyna mnie denerwować ten brud i trochę posprzątam :P. A jeśli chodzi o porozrzucane ubrania, to ja raczej wole mieć wszystko poukładane na półkach czy szafie.
-
wokol mnie jest chaos, ktory ogarniam w przyplywie weny tworczej (srednio 3-4 w miesiacu) ;)
nie toleruje jednak nieporzadku w laziemce i toalecie oraz w miejscu, gdzie przyrzadza sie posilki
-
Lubię jak jest czysto, ale bez przesady. Zasadniczo pobieżnie sprzątam wszystko, po sobie i nie tylko, na bieżąco.
W zlewie nie zostawiam burdelu a po zjedzeniu myję garnki, talerze itp. pierdółki. W pokoju względny ład i porządek. Nie lubię gdy współlokatorzy zostawią wszystko roz***ne w kuchni i jadalni - generalnie jednak mam to w dupie o ile jest jeszcze troszkę miejsca aby ja sobie jakieś jadełko sprawił. Oczywiście ten co zostawi po sobie burdel jakoś tego nie zauważa, a później strzela z dupy "przydało by się posprzątać ale przecież ja sam(a) tak nie nabrudził(em/am)".
W kibelku też musi być czysto - zasranego sracza nie daruję, podobnie jak i "zawłosionej" wanny.
-
W kibelku też musi być czysto - zasranego sracza nie daruję, podobnie jak i "zawłosionej" wanny.
O właśnie, takich rzeczy to ja też nie toleruję
-
Moonsun - zapraszam do mnie na wakacje :kwiatek: ;)
katarynko - bardzo dziękuję za zaproszenie, ale obawiam się, że nie miałabyś ze mnie żadnego pożytku... Bo (kolejna anomalia ;)) w spędzane poza domem wakacje/ferie/wolny weekend wrzucam totalnie na luz i w miejscu tymczasowego pobytu żaden, nawet największy bałagan, kompletnie mnie nie obchodzi - tylko swój własny dom traktuję jako świątynię czystości :sorcerer:
-
Musze zapisac sie do kogos z Was na kurs sprzatania i utrzymywania wzglednej czystosci w miejscu egzystowania. Dzisiaj potknelam sie o pare butow, stojaca obok wyra od tygodnia. To byl symptom rozpoczecia akcji dezynfekcji. Znalazlam 3 ksiazki z biblioteki, ktorych termin oddania minal 3 tygodnie temu...
http://demotywatory.pl/640164/Tylko-idiota-ma-porzadek (http://demotywatory.pl/640164/Tylko-idiota-ma-porzadek)
-
Lubię mieć kolo siebie ład , bałagan zwyczajnie mnie wkurza ale z obserwacji życiowych wynika ,że większość facetów ma wręcz odwrotnie nie wiem czy się ze mną forumowicze zgodzą? :P
-
ej, juz po swietach, wiec chyba mozna zmknac topic ? :D 8)