Lubię jak jest czysto, ale bez przesady. Zasadniczo pobieżnie sprzątam wszystko, po sobie i nie tylko, na bieżąco.
W zlewie nie zostawiam burdelu a po zjedzeniu myję garnki, talerze itp. pierdółki. W pokoju względny ład i porządek. Nie lubię gdy współlokatorzy zostawią wszystko roz***ne w kuchni i jadalni - generalnie jednak mam to w dupie o ile jest jeszcze troszkę miejsca aby ja sobie jakieś jadełko sprawił. Oczywiście ten co zostawi po sobie burdel jakoś tego nie zauważa, a później strzela z dupy "przydało by się posprzątać ale przecież ja sam(a) tak nie nabrudził(em/am)".
W kibelku też musi być czysto - zasranego sracza nie daruję, podobnie jak i "zawłosionej" wanny.