Szczerze mówiąc to ja już mam w dupie demokrację w wydaniu europejskim. c**j, a nie demokracja tak naprawdę..
Już pomijam to, że w wyborach decyduje garstka, że w Unii jest ona tak naprawdę teoretyczna bo mniejsze Państwa tak czy siak w ogóle się nie liczą, a osoby, które pełnią najwyższe stanowiska wybiera nie suweren tylko grupa kolesi, ale nawet chodzi mi o konsekwencje tej wspaniałej demokracji na niższych szczeblach:
np. to, ze przychodzi sobie po 4 latach grupa kolejnych kolesi i zmienia wszystko co chce i jak się da.. Nie ma żadnego planowania rozwoju na dłuższy okres, który byłby wiążący bo ciągle coś się może zmienić. Pracuję w edukacji i ta działka jest mi najbliższa i to co się tam dzieje - jak na to patrzę to mnie krew zalewa (nie chodzi mi tylko o ostatnią reformę, ale generalnie o to co się wyrabia w tych resortach od jakichś 8 lat)
- albo kultura - wszelakie instytucje kulturowe - przecież to żyje od sezonu do sezonu, od dotacji do dotacji
już pomijam gospodarkę przestrzenną, o której można epopeje pisać. I to w każdym mieście. Sprzedać i się nie przejmować.
Czy to w ogóle można nazywać demokracją? To, że raz na 4 lata 50% głosujących wybiera innych włodarzy, którzy robią co im się spodoba? I nie mamy praktycznie żadnych innych znaczących instrumentów?