NighTrain Station Guns N' Roses
Inne => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: Zqyx w Grudnia 30, 2012, 10:30:24 am
-
Załóżmy, że jakiś artysta/ zespół wydaje płytę, a ( niewiele) później wydaje ją jeszcze raz z dodatkami. Albo wydaje kilka wersji tej samej płyty różniących się jedną piosenką, okładką i.t.d. To Wasz ulubiony artysta. Staracie się mieć wszystkie wersje płyty, kupujecie jedną, a niesłyszany materiał odslłuchujecie np. u kumpla ;), na yt, czy gdziekolwiek, czy też dajecie się naciągnąć na kolejną wersję płyty z powodu tego, czego nie widzieliście/ nie słyszeliście?
Celowo wspomniałem o tym, że płyta w wersji deluxe ( czy jak ją tam nazwać ) zostaje wydana niewiele później, bo przypadek, gdy wersja deluxe wychodzi np. w 10 lat po wydaniu oryginału jest dla mnie jednak czymś innym.
Osobiście jestem krytycznie nastawiony do wszelkich tego typu zagrywek - traktuję je jako skok na kasę, zwłaszcza w przypadku wydań japońskich. Jak pewnie niektórzy wiedzą kolekcjonuję płyty solowe byłych i obecnych członków Gunsów, ale pewnym momencie odpuściłem sobie kolekcjonowanie wszystkich możliwych wydań właśnie ze względu na mnogość wersji " dla fanów". Wychodzę z założenia, że gdyby powstawały faktycznie dla fanów, to można by dodatki, których nie posiadam kupić osobno, a dawać się doić wytwórniom muzycznym nie mam zamiaru.
Szkoda, bo chciałbym mieć wszystko, ale póki biznes muzyczny będzie szedł w stronę - kup trzeci raz to samo, to dostaniesz breloczek ;) - odmawiam.
A Wy jak na to patrzycie? Kupujecie wersje specjalne, mimo, że już macie, czy raczej czekacie aż taka wersja specjalna pojawi się w sklepach i dopiero wtedy kupujecie?
-
Dla mnie to również niefair. Jestem z tych fanów, którzy kupują płytę artysty, na którym mi zależy w dniu premiery lub niewiele po nim. Odpuszczam sobie wersje deluxe, bo nie widzę sensu w kupowaniu trzy razy tej samej płyty tylko po to, żeby dostać np. dodatek z klipami, albo "brelok" ;) Jeśli natomiast płyta wychodzi w kilku wersjach okładkowych czy znajdują się na niej różnie dodatkowe piosenki to wybieram tę, która pasuje mi najbardziej, (bo nie oszukujmy się, dodatkowe piosenki na pewno obczaiłabym na yt zanim zdecydowałabym, którą wersję płyty kupuję ;) )
-
Jeśli równocześnie wychodzi płyta i jej wersja Deluxe to nie mam nic przeciwko. Ludzie mogą wybrać co chcą. Acz jeśli te wersje różnią się bonusami w zależności od miejsca wydania (USA, Japonia, Australia itd.) to już jest dla mnie przegięcie. XXI wiek, ludzie mogą sobie ściągnąć lub odsłuchać co chcą z netu, więc wyciśniemy więcej kasy z lojalnych fanów, którzy chcą mieć komplet płyt ulubionego zespołu...
Nie rozumiem zespołów, które wydają 3-4 edycje danej płyty. Np. Pearl Jam. Mam "Ten" (już z 3 dodatkowymi utworami) i nagle wchodzi kilka nowych wersji z różnymi dodatkami. To ja dziękuję. Może sobie kupię je za kilka lat, jak już wylądują na wyprzedaży albo jako używane. Ale postawą zespołu jestem rozczarowany. Robienie "regionów" w dzisiejszych czasach nie ma sensu.
Może nieco inaczej patrzę na reedycje b. starych płyt. Czyli sprzed lat 90. tych. Pewnie dlatego, że prawie ich nie mam, więc kupując nowe, "bonusowe" wydania nie będę się czuł oszukany. Nie wiem co na to ludzie, którzy je kupili. No chyba, że mieli to na kasecie lub vinylu tylko.
Ja osobiście tylko raz kupiłem wydanie "deluxe" mając już tę samą płytę w kolekcji. To było "Moon Safari" - kupiłem wersję na 10-lecie płyty. Ładnie wydane, fajne bonusowe CD i DVD, no ale wydawać pieniądze dwa razy na (prawie) to samo.
Oczywiście, gdyby GN'R wydali AFD z bonusowym materiałem - ale innym niż tylko jakieś wersje live - to od razu bym popędził do sklepu. Niestety, a może na szczęście, Guns N'Roses są dość konsekwentni (poza Live Era) w braku bonusów :)
-
Jeżeli jest taka sytuacja, że artysta wydaje najpierw normalnie płytę, a później za pół roku wydaję tą płytę tylko, że z dodatkowymi utworami, którymi są np. odrzuty z sesji nagraniowej, albo z książeczką wzbogaconą np. o jakieś dodatkowe zdjęcia to uważam, że to jest delikatnie mówiąc nie fair, żeby nie powiedzieć gorszego słowa. To jest przede wszystkim brak szacunku dla ludzi, którzy kupują uczciwie oryginalne wersje, bo oczekują od ludzi, żeby kupowali uczciwie wersje oryginalne, a sami oszukują. Artyści, których płyty są tak wydawane nie powinni zabierać głosu na temat piractwa.
Natomiast jeśli chodzi o koncerty na DVD, to lepiej je wydać oddzielnie, a nie jako dodatek do płyty CD, tak jest bardziej uczciwie (oczywiście mam tu na myśli koncerty, które nie mogą się znaleźć jako dodatek w dniu premiery, bo się jeszcze nie odbyły)
-
Business is business. Niestety - artysta też człowiek i "chodzi do pracy" dla pieniędzy, nie dla fanów :) (widomo, liczy się jeszcze pasja, zabawa itd.). Mimo, iż fan jest ważnym trybikiem w tej machinie, bo stanowi siłę nabywczą, nie jest celem samym w sobie. Prawda brutalna, ale wciąż aktualna: to mamona rządzi światem :'(
W tych czasach kiedy ja kolekcjonowałam wszystko, co dotyczyło moich idoli nie było Internetu, więc jak w ogóle wiedziałam (chyba z TV i z czasopism muzycznych :rolleyes: ), że ma się coś ukazać, to biegałam do sklepu w dniu premiery. No, ale kiedyś, przynajmniej w Polsce, nie było takich rarytasów wydawniczych, więc nie miałam poczucia naciągania na kasę. Człowiek kupował wszystko co wpadło w ręce, a jak trafiło się coś ekstra, to był dumny jakby wrócił z udanego polowania.
W moim przypadku czasy gorączki już minęły, więc teraz, mimo takiego wyboru, zadowalam się wersją podstawową, ale parę lat wcześniej chyba bym miała dylemat.
-
A kto decyduje o wznowieniach i wydaniach deluxe? Artysta czy może producent czy też firma fonograficzna mają w tej sprawie więcej do powiedzenia? Bo niektóre tego tylko "nieuczciwe" deluxy mogą trafiać do sklepów pod naciskiem producentów na przykład, a nie samego artysty, dlatego wstrzymywałabym się z nazywaniem artystów "nieuczciwymi". Ja osobiście mam spory dystans do tych wszystkich ludzi, którzy wokół artysty się kręcą: agenci, producenci etc., na działania niektórych zdarza mi się patrzeć z niesmakiem.
-
Ja to widzę tak:
1) Kupuję płytę tuż po premierze - pół roku później wychodzi ta sama płyta z bogatszą książeczką, breloczkiem/kostką itd. - ok, w końcu to tylko dodatki, jak będę chciał kupić to kupię, nie ma problemu, bo jak nie kupię, to tracę tylko jakieś gadżety, nie mające nic wspólnego z muzyką na płycie.
2) Kupuję płytę tuż po premierze - pół roku później wychodzi ta sama płyta z nowymi kawałkami, odrzutami - jeśli jej nie kupię, będę posiadaczem uboższej wersji PŁYTY, za którą zapłaciłem, wobec tego mam do niej prawo. Czuję się całkowicie usprawiedliwiony do ściągniecia sobie brakującej treści z Internetu, a tego "artystę" mam za oszusta i nic więcej.
A co do "biznes jest biznes" - niech sobie zarabiają na breloczkach, komentarzach do kawałków, plakatach, koszulkach, exclusive wywiadach, a nie na pisoenkah, które powinienem otrzymać z chwilą nabycia pierwszej wersji krążka. To nie jest biznes tylko jawne robienie w konia fanów.
-
"a nie na pisoenkah, które powinienem otrzymać z chwilą nabycia pierwszej wersji krążka."
O czymś nie wiem?
-
Moze źle sie wyraziłem - skoro kupiłem płytę, rzekomo jej finalną wersję, to jeśli niedługo po tym wychodzą kolejne kawałki z tej płyty, uważam, że nie powinienem być zmuszany do ponownego płacenia za 12 kawałków, które już kupiłem, żeby dostać dwa nowe. Albo niech mi, nabywcy finalnej wersji płyty, udostępnia możliwość zakupienia tylko tego, co mnie omija, gdy nie kupię wersji deluxe, albo niech rozdadzą te 2 kawałki wszystkim za darmo. Zmuszanie mnie do kupienia dwa razy tego samego, tylko bym uzyskał mały bonus, to oszustwo. Breloczki to co innego, bo jak mi zależy tylko na dobrej muzyce, to na wydanie deluxe z breloczkiem i kostką mam wy***ane.
-
Przecież Apocalyptic Love (13 utworów) i Apocalyptic Love Deluxe Edition (15 utworów i DVD z udokumentowanym "procesem nagrywania płyty") zostały wydane tego samego dnia. Nie wiem o co kaman :???:
-
Przecież dyskusja jest ogólna, hipotetyczna, jak byśmy pisali o Slashu, to byłoby to w temacie o Slashu, a nie w Hyde Parku...
-
Nie zwróciłem na to uwagi :P No ale stąd w ogóle wzięła się dyskusja, więc miałem prawo się pomylić :kwiatek:
Także jeżeli rozmawiamy ogólnie, to się z Tobą zgadzam.
-
A kto decyduje o wznowieniach i wydaniach deluxe? Artysta czy może producent czy też firma fonograficzna mają w tej sprawie więcej do powiedzenia? Bo niektóre tego tylko "nieuczciwe" deluxy mogą trafiać do sklepów pod naciskiem producentów na przykład, a nie samego artysty, dlatego wstrzymywałabym się z nazywaniem artystów "nieuczciwymi". Ja osobiście mam spory dystans do tych wszystkich ludzi, którzy wokół artysty się kręcą: agenci, producenci etc., na działania niektórych zdarza mi się patrzeć z niesmakiem.
Oczywiście to są pomysły producenta, ale producent nie może wydać niczego bez zgody artysty, który to nagrał, no chyba, że umowa zostanie takie tak sporządzona, że producent będzie mógł wydawać wydać wszystko bez zgody artysty ...no, ale nie sądzę, żeby takie praktyki były stosowane, poza tym jest jeszcze coś takiego jak prawa autorskie, tak więc nie wiadomo czy taką umowę dałoby się sporządzić.
Jednak mimo wszystko nawet jeżeli artysta ulega producentowi bo ten wywiera na nim presję to i tak artysta nie powinien się wypowiadać na temat piractwa bo dobrze wie, że druga strona też nieuczciwie postępuje
-
Ja kupuję wszystko co ma związek z Pearl Jam i zawsze są to najbardziej wypasione wersje, które czasem sporo kosztują i które są w danym wydawnictwie dostępne. Można by powiedzieć, że jestem kolekcjonerem, więc staram się mieć wszystko co się ukazuje oficjalnie (wersje limitowane, super deluxe, deluxe, itp.) czy wydane nie oficjalnie. Oczywiście jeśli najpierw by się ukazała płyta "regularna", a chwilę potem płyta różniąca się jakąś duperelą (dodatkowy utwór, zmieniona okładka) to na pewno bym kupił obie.
Przy innych zespołach raczej to nie ma zastosowania.
-
A nie czułbyś się trochę "naciągnięty"? Ja rozumiem edycja kolekcjonerska np. po 10 latach od wydania płyty, czy tam iluś, jak było w przypadku Ten, ale... zespół wydaje płytę, a w 3 miesiące później np. Tour edition z jednym nowym kawałkiem. Kupujesz?
-
Ciężko powiedzieć, bo jak wspomniałem w poprzednim poście jestem raczej kolekcjonerem jeśli chodzi o jeden zespół i to co z nim związane, więc staram się mieć każde rzeczy, które się od siebie różnią i tak posiadam np. wersję ostatniej studyjnej ich płyty "Backspacer", która jest/była do kupienia tylko poprzez oficjalny fan club, a różni się tylko tym, że jest wydana w "normalnym" digipacku, a nie w takiej kopercie, którą można było kupić w sklepach, m. in. w Polsce (zresztą tą też posiadam) i inaczej jest umiejscowiona książeczka.
Natomiast takie wydania o których wspomniałeś na razie mnie nie dotyczą, bo oni po prostu tak nie robią. Jest od początku do wyboru kilka wersji lub jedna i tyle. Dlatego też, na razie nie mam problemu z poczuciem, że ktoś mnie "naciągnął".
Natomiast jeśli bym kupił wersję, powiedzmy "Chinese Democracy", a po 3 miesiącach by się ukazała wersja niczym nie różniąca, tylko zawierała jakiś dodatkowy utwór w wersji koncertowej, to bym to po prostu olał, a utwór ściągnął z netu.
-
Zqyx, ale tego typu reedycje są kierowane do własnie takiego typu fanów - hardkorowych, na śmierć i życie. Poza tym teraz są takie czasy, że wszystko co zostaje wydane po wersji podstawowej, można dokupić osobno - breloczki, sreloczki, czy same piosenki na iTunes czy Amazonie.
-
Nie lubię różnego rodzaju "delux" "special edition" itp. jeżeli są wydawane w krótkim czasie od premiery "pierwotnej" wersji krążka. Wtedy jest to dla mnie naciąganie. I nie ważne czy jest to dodatek w postaci 2 piosenek, dvd czy "breloczka". Jeżeli w planach jest wydanie czegoś takiego, to powinny się ukazywać obie wersje jednocześnie. Co innego jeśli wersja delux czy jakkolwiek to nazwiemy, ukazuje się parę/paręnaście/parędziesiąt lat po premierze. Wtedy jest ok. Nie lubię wydań japońskich, w sensie faktu, że w edycji japońskiej (czy jakiekolwiek innej, ale najczęściej to Japonia) jest 1-2 utwory więcej. Rozumiem biznes, ale czemu fani jednego kraju są wyróżniani?
Zazwyczaj kupując płyty staram się nie dublować, jeśli już raz coś kupiłam, to nie będę kupować drugi raz, biorąc pod uwagę ceny krążków na polskim rynku. Wyjątkiem jest Green Day, gdzie w tym roku zakupiłam Fanbox ze wszystkimi albumami studyjnymi z lat 1990-2009 :P
-
Poza tym teraz są takie czasy, że wszystko co zostaje wydane po wersji podstawowej, można dokupić osobno - breloczki, sreloczki, czy same piosenki na iTunes czy Amazonie.
No właśnie nie bardzo. Chyba, że masz na myśli "dokupienie" ;)
-
Dlatego Axl tak długo ociągał się z Chinese - latami zbierał materiał, aby finalną wersję wydać raz, a porządnie. Teraz pewnie planuje to samo. My fani denerwujemy się, mieszamy go z błotem, kiedy on jedynie stara się, aby za bardzo nie obciążyć naszego portfela. Cwaniak jeden :D
-
Przez przypadek dowiedziałem się, że niedawno była reedycja płyty T.Love pt. "Prymityw", z dodatkowym DVD, który jest rejestracją koncertu z 1994 roku promującego płytę i trzema dodatkowymi utworami, które zostały nagrane w tym roku. Jakkolwiek dodanie takiego DVD jest dla mnie pomysłem do zrozumienia, tak uważam, że dodawanie do płyty sprzed 20 lat utworów z tego roku jest zupełnie bez sensu, bo nie ma to żadnego powiązania z płytą.
-
Ja robię tak: kupuje płytę w normalnej wersji jeżeli nie ma delux itp. jeżeli pojawi się jej wersja deluxe, to wtedy tamtą pcham na allegro i dokładam pieniążki, aby kupić deluxe.
-
No tak pomysł sam w sobie zły nie jest, tylko po pierwsze nie sprzedasz jej za tyle za ile kupiłeś, po drugie jak się pojawi wersja deluxe, to normalna wersja jeszcze bardziej traci na wartości, a co za tym idzie jeszcze trudniej jest ją sprzedać za w miarę normalną cenę.
-
Nie wystawiam za cenę rynkową. Zawsze to jakieś 20 zł i tłumaczenie jaki jest powód aukcji.
-
Ja staram się kupić jak najbogatsze muzycznie wydanie jakie jest dostępne w danym momencie. Sprawy w stylu, alternatywna okładka, kostka do gry, nalepki itd nie są priorytetem, aczkolwiek jeśli cena jest niewiele wyższa niż ta standardowej wersji to biorę takie wydawnictwo pod uwagę.
Jeśli potem ukazuje się jakiś deluxe edition, to jestem niezadowolony, ale ostatecznie i tak zostaję przy pierwszej zakupionej wersji. Życie pokazuje, że jeśli te bonusowe utwory są dobre to wcześniej, czy później ukażą się na jakimś innym wydawnictwie.