Już mówiłem, że gra jest złym przykładem, bo płacisz za licencję na jej użytkowanie - tak naprawdę kupujesz kod aktywacyjny, a dystrybutor ma gdzieś, czy zainstalujesz grę z płyty, czy ściągniesz z Internetu.
Zabierając towar ze sklepowej półki i wynosząc bez płacenia pozbawiam sklep tego właśnie konkretnego egzemplarza, co jest koniecznie wymagane w definicji kradzieży. Ty twierdzisz, że kradzież to pozbawienie dystrybutora/sklepu zysku, co jest oczywistą nieprawdą i nie jest wskazane w definicji kradzieży. Prosta analogia: mogę sam sobie zdefiniować jabłko jako gruszkę i twierdzić, że jabłko to gruszka. Ale z perspektywy ogólnie przyjętego systemu definicji nie będę miał racji, tak jak Ty nie masz w tym przypadku.
Jak wiemy, jeśli poprzednik implikacji jest fałszywy, to czy wyprowadzimy z niego prawdę, czy fałsz, całe wnioskowanie będzie prawdą. Wniosek wysnuty z fałszywych przesłanek może, ale nie musi - jak w tym przypadku - być prawdziwy. A Ty właśnie wychodzisz od fałszywych przesłanek, czyli od użycia błędnej definicji. Czy robisz to z niewiedzy, czy poprzez manipulację, aby udowodnić swoją opinię - nie wnikam.
Rzecz w tym, że podałem już kilka podstawowych argumentów, a Ty - jak sam zauważasz - powtarzasz po raz trzeci argument, który nie ma żadnego znaczenia, gdyż jest nieprawdziwy z definicji i dalej upierasz się przy swoim. Ja mogę mówić, że patrzysz na papugę, bo ma dziób, skrzydła i jest kolorowa, a Ty dalej twierdzisz, że to osioł, bo oddycha, a przecież każdy organizm, który oddycha jest osłem, ale czy taka dyskusja ma jakiś sens? Nie sądzę.