Argument o tym jak to w Anglii pozbyto się huliganów ze stadionów jest do obalenia pierwszym z brzegu filmikiem na Youtube. Anglia to taki przykład ministrów i wielkich głów polskiej piłki, którzy nie mają najmniejszego pojęcia o tym co tam się dzieje. Przykładem tu może być np. zakończenie kariery przez sędziego Andersa Friska zastraszanego przez kiboli po meczu Chelsea-Barcelona.
Wracając do Rzeźniczaka sam wymachiwał łapami w kierunku trybun i zamiast po cichu pokornie zejść z boiska wdał się w "dyskusję" z kibicami wynoszącymi flagi do magazynu, no to nikt się przed nim kłaniał nie będzie i głaskał go po główce. Jak ktoś Wam mówi na ulicy "sp*******j chuju" to przepraszacie go, że się krzywo spojrzeliście czy dajecie w łeb ?
Teraz trwa nagonka na fanatyków bo jest Euro i dziennikarze (a może dziennikarzole) straszą Europę hordą dzikich, żadnych krwi polskich kibiców. Dochodzi do paranoi gdzie za odpalenie racy na stadionie grożą większe konsekwencje prawne niż za kradzież. Ale już abstrahując od rac, walczy się ze wszystkimi, którzy na te stadiony w Polsce chodzą. Nie oszukujmy się - 70 % ludzi przychodzi dla atmosfery a nie dla piłkarzy, z którymi nikt się nie identyfikuje bo są to ludzie bez charakteru, grającymi tylko i wyłącznie dla kasy. Ktoś kto ma jaja i nie boi się powiedzieć prawdy w oczy (czy to właścicielom czy mediom) jest natychmiast odstawiany na boczny tor (vide Vuković w Legii). Dlatego kibice nie będą się identyfikować z piłkarzem (a tym bardziej go bronić), którego jedynym zmartwieniem jest to, żeby mu żel nie spłynął na twarz, a nie to, żeby wylać litry potu na treningu i walczyć do upadłego o trofea. Kiedy pozbędzie się fanatyków ze stadionu to co i kto zostanie? Legia już to przerabiała. Efekt - nie byli w stanie zapełnić 5 tys. miejsc na starym stadionie, a do czasu podpisania porozumień ze Stowarzyszeniem Kibiców sprzedała 3 tys. karnetów na nowy stadion przez 3 miesiące (po porozumieniu 8 tys. w 5 dni). Brak atmosfery, dopingu, opraw odciągnął ludzi od stadionu a nie dobra czy zła gra piłkarzy.
Nie wmawiajcie mi też, że w Polsce się przychodzi oglądać "widowisko piłkarskie". Widowisko piłkarskie to jest w Premiership czy Primera Division, gdzie po murawie biegają zawodowcy a nie zgraja amatorów. Kiedyś zawodnicy mogli dzień przed meczem pili we wspólnym gronie litry wódki a potem wychodzili na boisko i zapieprzali aż miło było patrzeć - kibice przyjmowali brawami nawet porażki jeśli widzieli zaangażowanie na boisku. A teraz przechodzą obok meczu i to z trybun widać znakomicie.
Padło też zdanie "nie podoba Ci się gra piłkarzy nie chodź na mecze". No i tu jest cały sens fanatycznego kibica, którego nie rozumieją ani media, ani spokojniejsi kibice. Fanatyk ma w sobie coś z masochisty i zawsze znajdzie powód do pójścia na mecz nawet po 4 porażkach z rzędu - czy to po to aby spotkać się z kolegami, czy pośpiewać żeby się rozerwać po całym tygodniu pracy, czy też ma nadzieję, że los się w końcu odmieni. W Polsce się nie chodzi dla piłkarzy tylko dla atmosfery (wg moich szacunków ok. 70 % kibiców obecnych na stadionach po to przychodzi). Innych kibiców w Polsce po prostu nie ma, bo fani Małysza i siatkówki nie lubią piłki nożnej i choćbyś ich siłą zaciągał to oni i tak wolą śpiewać "Pieśń o małym rycerzu".