Polska ( i nie tylko) w sprawie legalizacji stoi na stanowisku niewzruszonego hipokryty. Dopuszczając do legalnego handlu mocne narkotyki jak alkohol czy tytoń, jednocześnie zabrania posiadania nawet małych ilości marihuany. Oczywiście tworzy to szarą strefę i pole do popsiu dla różnych przestępczych grup oraz pozwala na dostęp do narkotyku nieletnim. Zalegalizowanie tej używki spowodowałoby:
-obrót legalny z zachowaniem prawa (kontrolowanie ilości, ograniczenie dostępu dla nieletnich)
-wpływy z akcyzy i podatków
-powstanie dodatkowych miejsc pracy (plantacje, cofee shopy)
A co do zakazu. Jest on tyleż idiotyczny co nieskuteczny, bo ziółko jest dostępne zawsze i wszędzie. Tylko dlaczego kasa trafia do jakiegoś łysola, zamiast zasilić budżet (i np. przeznaczyć kasę na szpitale, domy dziecka) .Dlaczego muszę chować się z tym przed policją, przecież to tylko i wyłącznie moja sprawa, nikomu nie robię krzywdy, nikt na tym nie cierpi. W imię czego? Przekonań jakichś pseudochrześcijańskich organizacji?
Nikt nikogo nie zmusza do palenia, więc też nikt niech mi nie zabrania co mogę robić, a czego nie, jeśli nie narusza to niczyjego osobistego dobra
P.S. Nie mówię to o legalizacji innych narkotyków, gdyż:
-według badań tylko ganja jest nieszkodliwa lub szkodliwa w znikomym stopniu
-nie miałem do czynienia z innymi narkotykami, więc się nie wypowiadam.