Dla mnie to trochę przerażające, bo 500 zł to kwota, za którą potrafię przeżyć miesiąc w Krakowie, a w tej kwocie znajduje się czynsz, rachunki i bilet miesięczny.
Pomijając fakt, że nie znoszę kupować sobie ciuchów (na szczęście moja mama jest znakomitym łowcą okazji
) to pewnie nie wydałabym na żadną bluzkę 200 zł, chyba, że miałaby dla mnie jakieś znaczenie sentymentalne albo naprawdę bym się na to napaliła, ale to się rzadko zdarza, bo jak czegoś bardzo chcę, a nie mam na to kasy to po jakimś czasie zwyczajnie o tym zapominam albo sprawdzam na allegro czy nie ma tańszego zamiennika. Mój najdroższy ciuchowy zakup to glany za 150 zł, ale to wydatek raz na cztery lata
Najdroższy zakup jaki w życiu zrobiłam lekką ręką to bilet na GN'R za 250 zł (nie licząc założenia internetu, bo na to poszła kasa "osiemnastkowa" lub psa, bo na niego poszła kasa z Komunii
), ale to była kasa, która odłożona leżała przez trzy lata ("na wypadek gdyby przyjechali do Polski"
), więc nie odczułam tak straty, bo nie miałam z tymi pieniędzmi styczności na co dzień, nie leżały w moim portfelu i po prostu były przeznaczone na coś konkretnego.
Myślę, że poczucie nieprzyzwoitej ceny mają wszyscy - średniozamożni trochę z żalem bo ich nie stać i trochę z oburzeniem, że tyle to kosztuje, a zamożniejsi pewnie tylko z oburzeniem, choć jak Mafi napisał, nie widzą przeszkód, żeby lekką ręką wydać taką samą kwotę na coś innego pięć minut później.
Ogólnie kasa, jej brak i ceny to jeden wielki problem