To ja nie mogę narzekać na młodych ludzi w moim otoczeniu, a przynajmniej w pracy - jestem jedną z najstarszych osób w naszej firmie, a mimo to świetnie dogaduję się z - jak ich często nazywam - dzieciakami
Może wynika to z tego, że mam ogromny dystans do swojego wieku i uwielbiam ich żarty na mój temat z tym związane, np. pytania o to, co pamiętam z glacjału albo jakiego w dzieciństwie miałam w domu dzinozaura
Świetnie się dogadujemy, razem bawimy na imprezach i nigdy nie usłyszałam od nich "jaka ty jesteś stara!" - może dlatego, że wcale się tak nie czuję i chyba nie zachowuję zbyt adekwatnie do wieku metrykalnego
I pomimo tego, że jestem od Ciebie, Bloody Rose, starsza o 10 lat, szpilki miałam na nogach może dwa razy w życiu, garsonkę może z pięć, dziecko mam tylko jedno, a słowo "stateczność" jest mi kompletnie obce
Starość nie jest więc taka straszna
A co do szeroko pojętego tematu młodych ludzi, to powiem szczerze, że mam do nich mieszane uczucia. Z jednej strony przeraża mnie wszechobecne chamstwo, szpanerstwo, bezmyślność i agresja, a z drugiej - jest mi ich strasznie żal... Przede wszystkim dlatego, że, zastępując kontakty face to face rozmowami przez komórki, komunikatory, maile, graniem w sieci, itp., stają się zubożeni emocjonalnie - może właśnie z tego wynika zanik empatii wśród młodych ludzi
A to, że znaczny procent z nich czuje się pępkiem świata, wynika, niestety, z tego, jak zostali wychowani