McDonald? Panśtwo wybaczą. Jem tylko "od święta". Unikam jak ognia, choć kiedyś dość często jadłem.
Co uważam za dobre żarcie? Takie, które nie jest nafaszerowane prochami ( niestety o takie dzisiaj trudno). Mało kto pamięta smak i zapach ssiadłego mleka, warzyw wyhodowanych w przydomowym goródku czy kurczaka, który rośnie 6 miesięcy zamiast 6-ciu tygodni. Do tego setka bimberku przepędzonego 2 ( a najlepiej 3 ) razy i czego chcieć więcej? Na szczęście mam 365 dni w roku dostęp do dziczyzny, wiejskjich jajek i drobiu, świeżych warzyw (kurczę tylko sezonowo),i przetworów, nalewek i win domowych, wędlin wędzonych przez mojego ojca. Do tego wszystko za free
Może mój wiek na to nie wskazuje, ale chyba niejednemu starszemu przydała taka edukacja żywieniowa . Pozdro