@Canis_Luna Pierwszych dwóch chorych we Włoszech zanotowano 31 stycznia. Po trzech tygodniach zarażeń było 20.
Dziś Włosi mają prawie 70 tysięcy zdiagnozowanych.
W Polsce pierwszy przypadek zanotowano 4 marca. Dziś, po trzech tygodniach od pierwszej diagnozy mamy w Polsce mamy trochę poniżej 1000 zdiagnozowanych. (na chwilę, gdy to piszę 957, ale podejrzewam, że dziś będzie 1000, choć chciałby się mylić. )
Na resztę pytań nie odpowiem, bo nie wiem. Może ktoś bardziej zorientowany odpowie.
Mnie interesowałoby bardzo to, ile w różnych krajach było testów w stosunku do liczby mieszkańców. Znalazłem jakieś dane, ale mniej więcej sprzed 2 tygodni, a to w dobie pandemii prawie epoka.
Z tego, co się zdążyłem zorientować coraz mocniejsze zakazy i nakazy skierowane na to, żeby zostać w domu związane są z tym, że nawet jeśli wszyscy zachorujemy, to chodzi o to, żebyśmy nie zachorowali wszyscy w tym samym czasie, bo tego nasza służba zdrowia, ani w sumie żadna inna, nie zniesie.
Zachorowań będzie więcej. Zapewne już jest, tylko nie zostały zdiagnozowane, bo testuje się tylko osoby potencjalnie narażone i od niedawna, z objawami. W Polsce, w tej chwili, wykonuje się 2500 testów dziennie. Nie wiem, jak to się ma do ilości testów, w krajach o podobnej zachorowalności.
Ilu bezobjawowych chodzi między nami, tego też nie wiem.
Jeśli jesteśmy zdrowi, mamy silny organizm to raczej przejdziemy wirusa "bezboleśnie". Raczej, chociaż na świecie pojawiają się już niepokojące wiadomości o umieralności wśród młodych, zdrowych, ale trudno mi je zweryfikować. Tylko czy chcemy ryzykować zdrowiem naszym, naszych bliskich?
W niektórych krajach, w których, jak sądzę, bo pewności nie mam, nakłady na służbę zdrowia są wyższe, przedstawiciele służby zdrowia dwoją się i troją, a i tak stoją przed ciężkimi decyzjami, odnośnie tego, komu dać respirator, a komu pozwolić umrzeć.
U nas już na tym, stosunkowo wczesnym etapie pandemii, słyszy się, że nie ma sprzętu, nie ma ludzi.
Wczoraj z ust ministra zdrowia usłyszałem słowa, których nie zacytuję, bo nie znajdę, ale wydźwięk był taki, że póki nie ma tysiąca zakażeń mamy szansę. Mówił to, a ja spojrzałem na licznik zachorowań, było 901.
Pandemia, w chwili, gdy to piszę dotknęła 172 państwa, lub terytoria zależne ze 194 na świecie. Oczywiście nie wszystkie w takim samym stopniu. Ale to pokazuje, że zaraza lubi się rozprzestrzeniać i sytuacja jest poważna.
Garść statystyk jeszcze:
Coronavirus Cases:
446,287
Active Cases:
314,438
Deaths:
19,799
Recovered:
112,050
Wszystkie statystyki to stan na wczoraj, na moment pisania posta. Wiadomo, że sytuacja dynamicznie się zmienia.
Doczytałem parę rzeczy, jeśli chodzi o przemieszczanie się samochodem.
W tej chwili nie ma zamkniętego żadnego obszaru na terenie kraju, , bo, według rządzących, żaden rejon nie jest siedliskiem pandemii silniejszym niż inne. Z tego wynika, że samochodem przemieszczać się można, oczywiście zachowując ostrożność. Nie wyklucza się wprowadzenia w przyszłości różnych innych zakazów, bo sytuacja się zmienia dość dynamicznie. Władze przebąkiwały coś o ograniczeniu ilości pasażerów w samochodzie, ale na razie formalnych decyzji nie ma. Ogólne nastawienie jest typu - nie musisz wychodzić, nie wychodź, nie musisz jechać, nie jedź.
Sytuacja może się zmienić na tyle, że jak pojedziesz możesz nie mieć jak wrócić. Nie musi się tak zmienić, ale może.
Nikt nie wie, ile potrwa pandemia, ale dużo zależy od naszej samodyscypliny.
Nie wiem, jak wy, ale ja mam dziwne wrażenie, że spora część Polaków kombinuje, jak tu ominąć zakazy związane z "narodową kwarantanną", tak, żeby nie narazić się na kary finansowe, tak jakby tylko to było w tej chwili najważniejsze...