NighTrain Station Guns N' Roses

Pytanie, ile byłoby zakażeń, hospitalizowanych i wypadków śmiertelnych, gdyby nie było w wielu krajach kwarantanny.


"Guru z muszką", ten, co to twierdził, że zawsze się trochę gwałci, i znalazł następców!, stwierdził, że w Polsce byłoby 4000 trupów i po krzyku, po epidemii,  wszyscy by dalej pracowali, gospodarka by kwitła, a w telewizji dalej pokazywaliby tylko młodych pięknych. Ciekawe, co by było, gdyby w gronie tych 4000 znalazł się on sam, lub ktoś z jego bliskich.

Był taki polityk, który rzekomo stwierdził, że śmierć jednego człowieka to tragedia, śmierć milionów to statystyka. Niezależnie od tego, czy tak było, czy nie, to nie chciałbym, żeby ktoś z takim podejściem rządził Polską.  Gospodarkę trzeba stawiać na nogi, w jakiś sposób, to racja, ale niech to będzie robione z głową. Obecne działania rządu nie wydają się robione z głową.
Co słyszę? Zaznaczam, że nie widzę, bo nie wychodzę, tylko słyszę.
Słyszę o tłumach ludzi bez maseczek w lasach, nie zachowują odległości.
Słyszę o tłumach w sklepach, dwumetrowa odległość to fikcja.
Słyszę o otwarciu przedszkoli i nauczania wczesnoszkolnego, a więc uwolnieniu bezobjawowców z "aresztu domowego".
Widzę wielu ludzi bez maseczek i w maseczkach na brodzie.
I boję się, zwyczajnie się boję. Nie o siebie, bo moje życie niewiele znaczy i jeśli dbam o to, żeby nie zachorować to, głównie, w trosce o swoich bliskich. Boje się o wielu innych, którzy przez "niefrasobliwe" gadanie, czy zachowanie innych, np. polityków, czy celebrytów nabiorą "odwagi" i zignorują istnienie wirusa, a potem zapłacą za to wysoką cenę.

Wyjaśniał to później, że owszem, maseczki nie chronią nas, ale chronią innych przed nami, czyli np. chronią naszych bliskich, osoby starsze, z niepełnosprawnościami, osoby przewlekle chore.
Czyli w zasadzie mamy zapowiadaną apokalipsę zombie, tylko nie wiemy o tym, że możemy być/ jesteśmy zombie
Dość sensownie brzmi dla mnie wyjaśnienie, że maseczki nie miały wiele sensu, gdy w naszym otoczeniu osób potencjalnie zarażonych było niewiele. Teraz jest zdecydowanie więcej ZDIAGNOZOWANYCH, a pamiętajmy, że niezdiagnozowanych ( np. bezobjawowych) może być na przykład dwa razy tyle. Jasne, w naszym otoczeniu może nie być nikogo takiego, ale po co ryzykować?
Nie mam nic przeciwko ludziom bez maseczek w lasach, pod warunkiem, że nie są to tłumy, pod warunkiem, że się nie grupują. A z tym bywa różnie. W przestrzeni miejskiej łatwiej chyba upilnować.

Wolę być nadmiernie ostrożny, niż niepotrzebnie ryzykować. Po prostu. Ale nie jest tak, że każdy ma robić tak samo. Nie.
Każdy ma swój rozum, swoich bliskich i sam zdecyduje.

Szach mat?

Ja w ogóle się dziwię, że wcześniej nie wpadli na to, żeby restrykcje wprowadzać i znosić dla poszczególnych województw. Mają przecież statystyki i widać, że są obszary gdzie liczby zakażonych jest symboliczna.... aaaa.... zapomniałem mieli tyle ważniejsze rzeczy na głowie: obstrukcje i ostre cienie...

To niedobrze. Mam nadzieję, że to nikt z Twoich bliskich. W moim mieście mamy 2 osoby w szpitalu i zerowy przyrost zachorowań od tygodnia. W całym województwie mamy 80 osób w szpitalu. Rewzta zdrowa. Lubuskie sobie jakoś radzi. Jestem tylko ciekaw powodu tego stanu.