[A czemu niby brak prądu miałby oznaczać koniec świata?
Na Woodstocku 2011 przed koncertem Prodigy, kiedy to zgromadził się tam tłum 750 tysięczny moi przyjaciele zaczęli snuć wizję, co by było gdyby teraz zgasła scena, poszły wszystkie latarnie. Ludzie zaczęliby panikować i się tratować. W takim tłumie nie było wielkich szans na przeżycie, gdyby całe to stado ruszyło w panice na oślep.
Dlaczego uważam, że brak prądu przyczyniłby się do zagłady świata? Bo ludzie już zapomnieli, że można bez niego żyć. Przetrwaliby najsilniejsi, którzy właśnie - potrafiliby np. rozpalić ognisko. wzrosłaby przestępczość, wielu pewnie czułoby się bezkarnymi. Ile więzień by zaszwankowało bez prądu? Ile tałatajstwa wyszłoby na ten świat, kiedy puściłyby elektrycznie zamykane bramy z kratami?
Bezprądowy koniec świata może nie nastąpiłby od razu, może byłby powolnym i bolesnym procesem wymierania, podczas którego ludzie zabijaliby się nawzajem.
Taką mam wizję
Nata, do filmu od dawna się przymierzam i kiedyś na pewno sięgnę po książkę, choć świat postapokaliptyczny to jednak nie moje klimaty. Ale spróbuję
Ostatnio co prawda wszystkie książki, które podobno mają być wstrząsające jakoś mną nie wstrząsają, ale może to wina znieczulicy społecznej, która chcąc nie chcąc pewnie i mnie dopadła. Tak czy inaczej, już zapisuje autora