Przykro mi, ale nie jestem patriotką i dlatego wiem, że swoją opinią pewnie narażę się większości z Was, ale jestem jak najbardziej ZA.
Pomimo tego, że jeden z moich dziadków był najpierw Piłsudczykiem, a potem członkiem AK, a drugi spędził sporo czasu w niemieckich obozach jenieckich (Oflag, Stalag, itd.), to, od kiedy pamiętam, historia była dla mnie straszną męczarnią - gówno obchodziły mnie te wszystkie nasze wojny, podboje, rozbiory, powstania itp. i ten stan trwa nadal. Wkur... mnie ten cały nasz narodowy etos, patos i martyrologia i wtłaczanie licealistom do głowy (po raz kolejny) naszej polskiej "męczeńskiej" historii (czytaj: użalanie się nad sobą, rozgrzebywanie ran, wspominanie starych dziejów i naszych bohaterskich czasów) - komu to potrzebne?
Ok, być może bez bohaterstwa naszych przodków nie bylibyśmy wolnym narodem... Ale czy wtedy mielibyśmy takie same refleksje na temat naszego życia codziennego, naszej wolności? Czy nie uznawalibyśmy za "normalność" kamieniowania, prześladowania czy zabijania w imię wiary? Szkoda czasu na rozpamiętywanie przeszłości - liczy się tu i teraz. I to, jak w danej nam rzeczywistości potrafimy się odnaleźć.
I jeśli takie okrojenie materiału z historii w liceum stanie się faktem, będę zadowolona. Zamiast wkuwanych na pamięć (i szybko zapominanych) mało istotnych dat i związanych z nimi wydarzeń, junior będzie miał możliwość uczenia się tego, co go w danej chwili będzie interesowało i z czym - być może - zwiąże swoją przyszłość.