Edukacja seksualna w Polsce nie istnieje. Rodzice zazwyczaj sa pruderyjni. Rzadko zdarzaja sie tacy, ktorzy potrafia rozmawiac z latorosla na szeroki temat prokreacji. Tradycja stalo sie zwalanie obowiazku wychowania seksualnego na nauczycieli w szkolach. Dobrze, gdy trafi sie belfer "z prawdziwego zdarzenia", taki, ktorego nie peszy odpowiadanie na pytania "Czy to prawda, że polykanie spermy jest rakotworcze?". Juz w gimnazjach istnieje przedmiot zwany wychowaniem do zycia w rodzinie, bedacy modulem wychowania obywatelskiego. Nauczyciele wykladajacy wu-de-żet to czesto osoby, ktore sa przez uczniow nielubiane, manifestujacy swoje oburzenie, gdy ktorys z uczniow zacznie nagabywac kolezanke: "Zrob mi loda" (nie ma co ukrywac, szczegolnie w grupie wiekowej 13-16 takie gadki sa nagminnne). W Polsce ciekawostka ornitologiczna jest, iz na tematy zwiazne ze wspolzyciem plciowym wypowiadaja sie duchowni. Na chlopski rozum - jezeli sa objeci celibatem, to skad czerpia wiedza na tematy tabu?? Mysle, ze jesli dalej nasza narodowosc bedzie scisle uzalezniona od wiary uchodzacej za panstwowa, to nie mamy co liczyc na poprawienie stanu wiedzy seksualnej. Tolerancja? Kiedys Polska uchodzila za najbardziej przyjazny cudzoziemcom, wielowyznaniowy i wielokulturowy kraj. Dzisiaj mozemy sobie pogratulowac, gdy kolejny raz wyzwiemy kogos od pedalow