Wpadł mi taki wątek do głowy. Czytając posty w tym wątku jednocześnie deklarujesz, że nie uznasz autora postu za wariata
.
Wracam sobie wczoraj z kumpelą z Rybnika, jesteśmy na trasie Kraków - Kielce tuż za Jędrzejowem, jedziemy przez las, godz między 19 a 20, na budziku nieco ponad 100, traffic mały. Gadamy sobie, śmiejemy się, lookam w lusterko i widze jak jakiś samochód jakby dostawczy (światła na wysokości tylnej szyby) "nurkuje" mi na ogonie, jakby zajebiście szybko jechał i dohamowywał za mną. Myślę co za idiota, odruchowo mimo ciągłej zjazd na pobocze żeby go puścić, patrze w lusterka: ciemna droga, nikogo nie ma. Aż krzyknąłem "Cholera, nie wiem co się dzieje!". Ani śladu samochodu, który za mną jechał, Przeszły mnie mega dreszcze. Środek lasu, ciemno, nie ma gdzie zjechać, a nawet jakby wpadł do rowu to w takim ciemnym miejscu bym go widział w lusterkach. Tym bardziej, że całość trwałą jakieś 3 sekundy. Gdyby ktoś mi o tym opowiedział, to w życiu bym nie uwierzył i nawet mi głupio mi o tym opowiadać. Ani nie byłem zmęczony, senny, a ten samochód na pewno tam był!