Ogólnie rzecz ujmując: utrudnienia związane z Tour de Pologne na Lubelszczyźnie. Brak objazdów, ignorancja organizatorów. Ogólnie wszystko, pogoda też.
Wychodzę sobie rankiem elegancko na przystanek, odpowiednio wcześnie oczywiście, czekam przed budką na deszczu, obok mnie przejeżdża autobus, mija mnie ze świstem i fontanną wody wydobywającą się spod kół, jakbym była niewidzialna. Czekam godzinę, następną ... nic. Idę pieszo 3 kilometry na główny przystanek z nadzieją, że stamtąd będzie jakiś autobus. Leje jak z cebra, nic nie widzę przez mokre okulary, a nie mam czasu ich wytrzeć, bo spieszy mi się jak cholera. Docieram w końcu do przystanku, stoi tam około 20 osób, co od razu źle wróży, ale staję i ja, no bo co mam zrobić. I stoimy tak sobie kolejną godzinę z towarzyszami niedoli, w końcu ktoś obdzwania wszelkie firmy transportowe i wszędzie odpowiadają to samo, że pierwszy autobus odjedzie z naszego przystanku o 15,30 a ja mam być o 15 na miejscu. Niewykonalne. Wracam do domu zmarznięta, przemoknięta i zła. A wystarczyło wyznaczyć objazdy...