Hmm.. Tak sobie czytam i czytam cały ten wątek. I dowiedziałam się fajnych rzeczy na temat "pokolenia". I tak sobie czytam i czytam i dowiedziałam się ciekawych rzeczy o nowych członkach forum. I tak sobie dalej czytam i czytam i to w sumie bardzo ciekawy wątek, bo każdy do wypowiedzi o akceptacji dorzuca swoje 3 grosze i już mogę wyciągnąć sobie wnioski. I już mogę coś o nim uważać. Ale w sumie mi się nie chce. I w sumie nie wiem po co to piszę i czy zostanę zjechana. Ale tak btw, to jak spojrzę na to jeszcze nie uczestnicząc w rozmowie to wyszło wam mniej więcej tak: po jednej stronie te 12 i 13, a po drugiej wybaczcie za określenie starzy wyjadacze. I mimo, że wszystko grzecznie napisane, to widzę, że wyjadacze jakoś niezbyt akceptują te 12 i 13. A te 12 i 13 usiłują się jako tako bronić, zapętlając się w swoich wypowiedziach.
Nie opowiem się ani za jedną ani za drugą stroną, bo no cóż. Nie powiem, ja mam 16 lat i może według niektórych jestem za młoda na jakiekolwiek stwierdzenia. Ale miałam fajne dzieciństwo do czasu, ale to już hm.. bardziej osobiste sprawy. Dość, że potem musiałam w miarę szybko dorosnąć. Tak czy siak, za dzieciaka biegałam po dworze od rana do wieczora. Budowaliśmy szałasy, ganialiśmy z piłką, jeździliśmy na rowerach. Komputera nie widziałam w tamtych czasach, bo i nie był mi potrzebny. Ogarnęłam takie coś jak telefon kom. w wieku 10 lat.
A jak popatrzę, na 6 letnie rodzeństwo mojej koleżanki(bliźniaki), które mają po laptopie, to się zastanawiam, o co biega? Bo ja nie potrzebowałam tego do rozrywki. Może to dlatego, że moi rodzice w miarę są starej daty. Tak więc, nie cała młodzież nowego pokolenia będzie kompletnie zdemoralizowana, ja się za takową nie uważam:)
Co do akceptacji, to patrząc na niektóre posty, uznaję że mam fajne grono znajomych. Nikt mi nie jeździ, nikt nie dogaduje, zdarzało się wyrwać z bara od dresa, ale bez przesady. Ojciec pracuje z plastykami, więc wie, że można wyglądać jeszcze inaczej. A wyglądam.. ee.. no jak mi wyjdzie. Może i się odróżniam od innych, ale co z tego. Nauczyciele.. na początku się lekko bulwersowali, ale teraz już się przyzwyczaili. Moja znajoma słucha japońskiej muzyki i biega w loliciasto-osherowych spódniczkach. A trochę starszy kolega w znoszonej skórze. A mój dobry kolega jest skejtem, czy jak to się pisze. Tak czy siak jeździ na desce, a czasem zdarzy mu się posłuchać Gunsów.To, że ktoś się krzywo spojrzy jakoś nie powoduje u mnie buntu. Każdy jest jaki jest, najważniejsze żeby być prawdziwym. Jeśli ktoś czuje się prawdziwie chodząc na szpilkach i słuchając Gunsów, proszę bardzo
Natomiast nie lubię zbytnio osób, które wykorzystują wizerunek niektórych subkultur nie mając z nimi styczności, nawet jeśli chodzi o muzykę i przekonania. Ja nie wyznaję żadnej subkultury, to że mam glany czy rzemyki na rękach nie znaczy że jestem kinder metalem czy rockiem/punkiem.
Ojejku, ale się rozpisałam. A! Chciałam jeszcze wspomnieć, że jeśli już chodzi o pozerów to najbardziej nie lubię tych, którzy nie słuchają danej muzyki a się nią chwalą. Ale to dotyczy np. zainteresowania Japonią czy czymkolwiek co staje się modne. Po prostu nie lubię podążania za modą, czy chęci przypodobania się komuś.
Nie chciałam nikogo obrazić tym postem. Ani kontynuować tej części tematu, która odnosi się do innych rzeczy, ale akurat to przez przypadek mi wyszło