Zgadzam się z Krelkę. Chociaż i tak głównym powodem jest gust. Każdy lubi co innego i ma do tego prawo. Ja np. nie trawię wykonawców typu Bekhemot i dla mnie ma to niewiele z muzyką, ale jest spora grupa ludzi, którzy właśnie w takich artystach widzą kwintesencję muzyki. Właściwie dopóki ktoś sobie słucha Biebera, Seleny Gomez i całej reszy, nie afiszuje się z tym, nie popisuje, nie popada w paranoję (na przykład: pisk dziewczyn w supermarkecie, bo puścili piosenkę Biebera), wszystko jest ok. No i jeśli tylko taka osoba potrafi uszanować upodobania innych - chyba większość kojarzy słynny wpis o tym jaki Bieber jest super, a Axl to idiota drący bez sensu mordę - nie sprawia mi problemu ich muzyka. Chociaż jak tak pomyślę... Złościmy się, że fani popowych gwiazdek nie doceniają rocka, ale ile jest takich miłośników "naszej" muzyki, którzy wyśmiewają słuchaczy takiego One Direction i mieszają ich z błotem? Gust muzyczny sporo mówi o człowieku, ale nie jest to regułą. Słuchanie Biebera nie świadczy o chorobie psychicznej. A że się go słucha... Każdy wiek ma swoje prawa, inne upodobania. Jestem dzieckiem lat 90-tych i kiedy byłam młodsza słuchało się Britney Spears, A-teens, potem przyszło Tatu... I sorry, ale nikt mi nie powie, że jak był młodszy to nigdy przenigdy nie słuchał teraz obciachowej muzyki, która kiedyś była na czasie. Ja w gimnazjum zachwycałam się techno, słuchałam też hip-hopu. Było? Było. Do muzyki też trzeba dorosnąć, żeby ją docenić, spokojnie.