Ja dodam coś niecoś z perspektywy praktykantki - myślałam, że "najgorsze" myśli o nauczycielach miałam, będąc w szkole ("głupia baba", "idiotka myśli, że nie mamy co robić w domu tylko jej durne zadania rozwiązywać", "mogłaby się rozchorować na kilka tygodni"), niestety, myliłam się. Po praktyce, którą odbywałam teraz drugi raz w szkole innej niż rok temu stwierdzam, że nie chcę być chyba nauczycielką i uczestniczyć w tym wszystkim. Nauczyciele wkurzyli mnie przez ten czas jak chyba jeszcze nigdy wcześniej. Kilka przykładów:
- nauczyciel podpisuje 3 egzemplarze umowy, na których widnieją, wpisane przez niego, 3 różne numery PESEL
- nauczyciel na raporcie z przebiegu praktyki wpisuje datę i miejsce, jednak nie podpisuje się, chociaż luka na podpis jak BYK widnieje poniżej
- przypadek koleżanki - koleżanka daje nauczycielowi wzór wypełnienia umowy (miejsca do wypełnienia zaznaczone są tam krzyżykami na zielonym tle) oraz 3 kopie umowy, nauczyciel wypełnia te 3 umowy oraz wzór - obok krzyżyków na zielonym tle wpisuje swoje dane, nie dziwiąc się zupełnie, że nagłówek krzyczy do niego WZÓR (pomijając fakt, że krzyżyki powinny dać do myślenia, że może jednak nie należy wypisywać...)
- na rachunku dot. odbycia praktyk nauczyciel podpisuje się w miejscu, gdzie powinien podpisać się dziekan, czyli nauczyciel nie wie, kto wystawia rachunek (nauczyciel), a kto przyjmuje pracę (dziekan).
Przykłady można mnożyć. Rozumiem, jeśli te dokumenty byłyby wypisywane na kolanie, ale za każdym razem nauczyciel brał je do domu i miał kilka dni na ich spokojne uzupełnienie, właśnie dlatego, żeby nie robić kretyńskich błędów...Jakiś czas temu skończyłam praktykę w szkole, umówiłam się z nauczycielkami, że po papiery przyjadę za tydzień. Przyjechałam, to złapały się za głowę i powiedziały, że zapomniały. W następnym tygodniu zadzwoniłam, żeby przypomnieć jednej z pań (miałam praktykę z niemieckiego i angielskiego), żeby przyniosły papiery na piątek. Powiedziała, że oczywiście i że zawiadomiła już koleżankę. W piątek koleżanka i tak nie miała. Mało tego, próbowała na mnie zwalić, że nie zadzwoniłam
Jak powiedziałam, że dzwoniłam i że jej koleżanka powiedziała mi, że już ją zwiadomiła, zrobiła tylko głupią minę, bo kłamstewko się nie udało. A co tam, mogę przecież przyjechać 3 raz.
Nauczyciele są wredni. Wiem, że Wy to wiecie i ja to wiem z doświadczenia, ale wyobraźcie sobie, że są jeszcze bardziej wredni, niż myślicie. Na lekcji Was lubią, a w pokoju się z Was nabijają. Byłam świadkiem rozmowy kilku nauczycielek na temat grubych nóg jednej z uczennic, która ubrała spódniczkę na półmetek. Byłam świadkiem wypowiedzi nauczycielki (którą bardzo szanowałam, bo była kiedyś i moją nauczycielką), która mówiła, że jakiś uczeń tak śmierdzi, że ona nie ma zamiaru tam wracać dopóki on się porządnie nie umyje. Obraza rodziców też się zdarzała. Zaczęłam się zastanawiać, co wygadywano o mnie w pokoju nauczycielskim, kiedy byłam uczennicą. Zaskoczyło mnie to, że oni nie mieli zahamowań nawet w mojej obecności. Z moich obserwacji mogę powiedzieć, że najbardziej w porządku są nauczyciele - mężczyźni, a te ploteczki, lustrowanie wszystkich i frustracje biorą się niestety z tego, że to środowisko jest tak bardzo sfeminizowane i o tyle, o ile nauczanie jest fajną, przynoszącą satysfakcję rzeczą, tak przebywanie w takim środowisku jest naprawdę przykre.