Hmm... Zawsze mnie to zastanawiało, jak to jest, że są ludzie, którzy chcą wszystkim zabronić aborcji dlatego, że "niektórzy w ogóle nie mogą mieć dziecka", czy też, że są te "świadectwa" matek, które jej dokonały.
To, że jestem zwolennikiem aborcji nie oznacza, że będę jej chciał używać jako środka antykoncepcyjnego. Po prostu zdaję sobie sprawę, że są kobiety, które w ciążę zaszły nie chcąc tego, a wręcz przeciwnie (wiadomo: gwałt, wpadka w młodym wieku), czy też już w jej trakcie okazało się, że dalsze rozwijanie płodu lub poród mogą zaszkodzić poważniej jej zdrowiu. No i dodam jeszcze problemy finansowe (tj. wiadomo, że rodząc dziecko, matka* nie będzie w stanie go utrzymać). W związku z tym jestem zdania, by taka kobieta mogła dokonać aborcji i żyć umiarkowanie spokojnie, niźli jej miałaby nie dokonać, urodzić dziecko, ponieść wymienione powyżej konsekwencje (które okazać się mogą znacznie cięższe do zniesienia, niż się wydaje), a w dodatku być szczuta do końca życia za to, że w ogóle pomyślała o możliwości dokonania aborcji...
* napisałem matka, bo ojciec nie zawsze jest znany
I tak wygląda moje zdanie, delikatnie rzecz ujmując pieprzą mnie porównania historyczne i polityczne.
Rozumiem, że istnieje większy ruch na świecie, który nie popiera aborcji, a wręcz przeciwnie. Okej. Ale niech tenże ruch, który to wierzy w coś kompletnie irracjonalnego i nielogicznego, nie wpieprza się z buciorami w moje życie, ponieważ nie mam najmniejszego zamiaru się z nim identyfikować i popierać bez mrugnięcia okiem wszystkich jego działań. Niech nie narzuca mi swojego światopoglądu, swoich zwyczajów i tych wszystkich pieprzonych uprzedzeń.
Je pense que c'est tout.